Moje wrażenia z Derby 2020

No i już po moim pierwszym służewskim Derby! Muszę przyznać, że bawiłam się lepiej niż się tego spodziewałam. W dodatku udało mi się nawet trafić małe co nieco. Zapraszam do mojego krótkiego opisu wrażeń z wczorajszych wyścigów.

Chociaż obiecywałam sobie, że będę kupować zakłady tylko na 3 gonitwy – nr 5, 6 i 7, to jak zwykle wkręciłam się prawie od samego początku. Pominęłam tylko pierwszy wyścig, gdzie zdrowy rozsądek podpowiedział mi, żebym darowała sobie kupowanie zakładów z powodu „bo ma fajne imię”. Gdybym kupowała, to pewnie kupiłabym Scutiego (bo tak ma na imię mój pies) i Jagudkę (bo tak na mnie wołali rodzice w dzieciństwie). Ostatecznie darowałam sobie i miałam rację. Scuti miejsce szóste, Jagudka miejsce dziewiąte (ostatnie!).

W drugiej gonitwie zaskoczył mnie konik Makhalan, którego totalnie zignorowałam z powodu tego, że jeszcze nigdy nie biegał. To był błąd. Stefano Mura od samego początku świetnie sobie radził. Zaatakował z zewnątrz, co się zazwyczaj na Służewcu kończy kiepsko. Jemu jednak wyszło. Chociaż nie trafiłam, to gonitwa bardzo mi się podobała, więc nie jestem zła na Stefano :D.

Makhalan i Stefano biegną po zwycięstwo

W gonitwie numer 3 zwyciężył koń z tej ciekawej stajni Koń dla Każdego. Próbowałam poszukać coś na jej temat w internecie, ale zupełnie nic mi nie wyskoczyło. Podobno działa to jak zagraniczne kluby – można mieć konia na spółkę z innymi. Warszawskie wyścigi śledzę od bardzo niedawna, więc nie znam jeszcze ani wszystkich koni, ani nawet dżokejów, ale gdy spojrzałam na listę startową, rzucił mi się w oczy koń Xawery, którego pamiętałam z dokumentu Życie na wyścigach, gdzie pokazywano scenę jego zakupu (kosztował 27 tysięcy euro, co podobno jest sporą sumą jak na polskie konie). Co prawda nie kupiłam zakładu z nim, ale po cichu mu trochę kibicowałam. Niestety Xawery zajął miejsce ostatnie. W tym wyścigu PRAWIE udało mi się trafić. Kupiłam porządek Umberto Caro i Emiliano Zapata. Na mecie wyglądało to tak, jakby Umberto Caro zajął drugie miejsce i już świętowałam moje pierwsze zwycięstwo. A tu figa z makiem. Umberto Caro zajął miejsce trzecie!

Umberto Caro oszukuje mnie, że jest drugi

Gonitwa czwarta była gonitwą debiutantów. Uważnie przyjrzałam się wszystkim i wybrałam konie numer 2 – Zimbardo (bo komentator wspomniał coś o jego mamie – Zielonej Herbatce, która według niego była urodzoną sprinterką, a jak spojrzałam potem na wyścigi w których brała udział, to były to same baaaaardzo długodystansowe gonitwy hmm…), konia numer 3 – Krokana (bo dosiadał go mój ulubiony dżokej) oraz konia numer 5 – Centa, tak po prostu, przez śmieszne imię. Gdybym została przy tym wyborze, to bym nieźle na tym wyszła, bo te właśnie koniki zajęły pierwsze, drugie i trzecie miejsce. Ja niestety nagle zmieniłam zdanie i kupiłam inne kombinacje… Było blisko…

Następna gonitwa – Nagroda Prezesa Totalizatora Sportowego. Na nią przygotowałam się dzień wcześniej. Niestety zrobiłam coś, co zdyskwalifikowało mnie na samym starcie. Pomyślałam sobie „nie no, ten niemiecki koń na pewno nie jest wcale taki dobry” i nie wzięłam go w ogóle pod uwagę :p. Koń z łatwością zajął miejsce pierwsze, wyprzedzając naszą Nemezis i silnego Plontiera, na których zakład kupiłam, ale bez niemieckiego Monptiego skonczyło się na minusie.

Monpti robi mnie w konia

No i w końcu gonitwa numer 6 – Derby! Szykowałam się do niego kilka dni. Oglądałam poprzednie wyścigi uczestników, analizowałam rodowody, byłam gotowa! Koniec końców kupiłam zakłady zawierające wszystkie konie z czołówki – Inter Royal Lady, Night Thunder, Petit, Timemaster i nawet Airy Boy, który też świetnie pobiegł. Niestety, zignorowałam trochę Szczepana Mazura i nie kupiłam zakładu, w którym to on zajmuje pierwsze miejsce, a przecież to takie oczywiste… Postawiłam za to z całych sił na Petit, który też zajął niezłe, bo czwarte miejsce. Lepiej bym wyszła , gdybym kupiła te koniki w boxie, ale to nauczka na przyszłość. Nie trafiłam! Szczepan pojechał świetnie, było widać, że wszystko sobie przemyślał i po prostu wiedział co robi. Zasłużył na zwycięstwo. Jaonna Wyrzyk pojechała moim zdaniem bardzo kiepsko. Inter Royal Lady to świetny koń, który pobiegł najlepiej ze wszystkich. Niestety brak doświadczenia dżokejki sprawił, że IRL musiała biec o wiele dłuższy dystans niż Night Thunder, ponieważ biegła ona ciągle po zewnętrznej linii – przez co przegrała. W wyścigu fenomenalnie pobiegł Stefano Mura, który pojawił się w pierwszej trójce nagle i nie wiadomo skąd! Michal Abik też nieźle się spisał na Petit, który dołączył po tym Derby do grona moich ulubionych koników. Bardzo dobrze prezentował się na padoku i chociaż jest małym koniem, to jest bardzo zgrabny i proporcjonalny. Myślę, że dało się dobiec do tej pierwszej trójki. Liczę na Petit i będę śledzić jego dalszy rozwój. Oprócz tych czterech koni, warto zwrócić uwagę na występ polskiego Airy Boya, który przez moment wysunął się nawet na prowadzenie! Był świetny. Oczywiście dosiadający go Aleksander Reznikov również. Na Airy Boya zwróciłam uwagę podczas moich przygotowań do derby i od razu wiedziałam, że to najlepszy z trzech polskich koni. Jestem trochę dumna, że go tak „znalazłam”, podczas gdy wszyscy stawiali na Sewerusa :D.

Derby 2020

Po Derby byłam w ciężkiej sytuacji – niezły minus na moim koncie. No ale to nie był koniec. Czekał mnie jeszcze jeden wyścig, na który czekałam głównie przez Herbatkę. Na Herbatę zwróciłam uwagę jakiś czas temu, z pewnością przez to słodkie imię. Kiedy sprawdziłam trochę, co to jest za konik, okazało się, że nie jest to konik kiepski i może poradzić sobie lepiej niż na swoim poprzednim wyścigu, ponieważ tym razem będzie biegł 1600 metrów – a krótszy dystans jej z pewnością służy. Tak więc do Herbatki dodałam jeszcze 3 inne koniki, które uznałam za dobre (głównie ze względu na jeźdźców) i kupiłam porządek w boxie. No i udało się! Adventure z numerem 2 i Setka z numerem 3 zajęły pierwsze i drugie miejsce! Trafiłam 190 zł. Mój minus z Derby i poprzednich wyścigów został odkupiony. Byłam całkiem zadowolona, dopóki nie okazało się, że gdybym kupiła trójkę z moją ulubioną Herbatką na trzecim miejscu, to miałabym w kieszeni ponad 1100 złotych! Oh… wciąż o tym rozmyślam…

mój wygrany zakład

Słodko-gorzkie zwycięstwo nie było jedynym powodem mojego lekko zepsutego nastroju. Kiedy czekałam na moje 190 złotych, zaczął się padok do kolejnego wyścigu. Wybrałam dwa konie, które chciałam kupić. Czekałam na pieniążki, czekałam i się nie doczekałam. Nie zdążyłam kupić i jak na złość okazało się, że wygrałabym 98 złotych… Byłam troszkę wkurzona na trafonline.pl!

Moje za długo wyczekiwane 190 zł wpłynęło na konto. Miałam czas, żeby kupić zakład na ostatnią gonitwę. Nie miałam już niestety siły na głębsze przewidywania i kupiłam dwie nietrafione trójeczki.

Tak wyglądał mój pierwszy dzień aktywnego uczestnictwa w oglądaniu i obstawianiu polskich wyścigów konnych i chociaż skończyłam go na niewielkim plusie, to jestem dosyć zadowolona, bo przecież to nie tak źle, jak na pierwszy raz. Co więcej, bardzo dużo się nauczyłam i jestem gotowa na kolejne rozgrywki! Już nie mogę się doczekać ♡

Dodaj komentarz