Japońskie legendy: Kurofune

Przyznam się, że nie mam pojęcia jak po polsku mówi się na wyścigi na torze dirt. Czy chodzi o piach? Jeśli nie, to proszę dać mi znać :p.

Już w tę niedzielę będziemy świadkami kolejnej edycji Champions Cup G1 – wyścigu dirt na 1800m, dla koni 3letnich i starszych. Champions Cup jest rozgrywany na torze Chukyo i do 2013 był oficjalnie nazywany Japan Cup Dirt, z czego wywnioskować możemy, że w świecie wyścigów na piachu, jest to wyścig bardzo ważny. Nagroda dla zwycięzcy wynosi około 3 500 000 złotych.

Jest jedna rzecz, która sprawiła, że tegoroczne Champions Cup zapowiada się wyjątkowo ciekawie – będzie to piaskowy debiut dla jednej z głównych bohaterek tego bloga, czyli białej klaczki Sodashi (Kurofune, Buchiko po King Kamehameha)!

Choć Sodashi na trawie radzi sobie znakomicie – na osiem startów zwyciężyła 6 razy, w tym dwie gonitwy G1, jedna gonitwa G2 i dwie gonitwy G3, to od początku jej kariery pojawiały się głosy o tym, że powinna startować w gonitwach dirt, a nie turf. To z uwagi na jej pochodzenie liczna grupa kibiców przepowiadała jej wspaniałą karierę na piachu.

Kurofune

Sodashi, to klacz po Kurofune (French Deputy, Blue Avenue po Calssic Go Go) – jednym z najznamienitszych ogierów w historii japońskich wyścigów konnych. Kurofune biegał w latach 2000-2001 i tak samo jak Sodashi, zaczynał swoją karierę na trawie. Na 10 startów, zwyciężył w 6 gonitwach – w tym w 2 gonitwach G1, ale nie tylko świetne wyniki są powodem jego nieustającej popularności.

Do roku 2000, koniom hodowli zagranicznej nie można było startować w Japan Derby. Kurofune miał jednak to szczęście, że jego rocznik był pierwszy, który tę możliwość uzyskał. Stąd też wzięło się jego imię.

8 lipca 1853 komodor Matthew Perry dowódca marynarki wojennej USA czterema statkami: Mississippi, Plymouth, Saratoga i Susquehanna wpłynął do Zatoki Tokijskiej i zażądał pod groźbą użycia nowych dział Paixhans, w które wyposażone były jego okręty, aby Japonia otworzyła się na handel z Zachodem. Okręty te zostały nazwane kurofune (jap. 黒船; pol. „czarne statki”).

Imię nadane ogierkowi miało być zatem dobrą wróżbą i zapowiedzią jego przyszłego zwycięstwa w pierwszym międzynarodowym derby. Wszystko wskazywało na to, że przepowiednia się spełni – Kurofune pokazał wyśmienitą formę zwyciężając NHK Mile Cup G1, rozegranym na 3 tygodnie przed Derby. Niestety wyścig zakończył na pozycji 5. Kurofune wystartował jeszcze w jednym wyścigu G2 na trawie, gdzie zajął miejsce 3, a tak naprawdę, to szykował się do wielkiego startu w jesiennym Ten’no Sho G1, ale z powodu restrykcji, które wtedy obowiązywały, w Ten’no Sho mogły wziąć udział co najwyżej 2 konie hodowli zagranicznej i niestety (lub „stety”) Kurofune nie zdołał się zakwalifikować. Mówię „stety”, ponieważ istniały już wtedy plany na to, żeby Kurofune sprawdził się w wyścigach na piachu, ale dopiero w następnym sezonie. Wyżej wspomniany zbieg okoliczności sprawił, że zdecydowano o starcie jeszcze w roku 2001. Był to początek legendy Kurofune.

Na dzień przed Ten’no Sho 2001, w którym Kurofune miał pobiec, rozegrał się jego pierwszy wyścig dirt – Musashino Stakes G3. Co prawda Kurofune był wtedy pierwszy na liście faworytów, ale chyba nikt nie spodziewał się aż tak piorunującego występu – zwyciężył o 9 długości pobijając przy tym rekord toru!

Musashino Stakes 2001

Kolejnym wyzwaniem miał być dla Kurofune start w Japan Cup Dirt G1, czyli dzisiejszym Champions Stakes. Rywali miał nie byle jakich. Byli to między innymi Lido Palace (Rich Man’s Gold, Sonada po Quick Decision, który miał właśnie za sobą dwa zwycięstwa w amerykańskim dirt G1, czy Wing Arrow (Assatis, Sanyo Arrow po Mister C.B.) – mocny zwycięzca Japan Cup Dirt z roku 2000. Kurofune zwycięzył w podobnym stylu co poprzednio, tym razem o 7 długości, i tu pobijając rekord toru.

Japan Cup Dirt 2001

Po tak wyśmienitych zwycięstwach przyszła pora na podbój świata! Kolejnym wyścigiem Kurofune miał być Dubai World Cup. Niestety podczas przygotowań ogier doznał kontuzji i zdecydowano o zakończeniu jego kariery.

Chociaż nie było nam dane oglądać rywalizacji Kurofune z najsilniejszymi końmi na świecie, możemy być pewni, że był to koń wyjątkowy, który zdobył tytuły G1 i na trawie i na piachu, co jest nie lada wyczynem i nie zdarza się wcale tak często. Co więcej, po przejściu na emeryturę został świetnym reproduktorem, a jego potomkowie do dziś osiągają wielkie sukcesy.

Kurofune odszedł w styczniu tego roku, dlatego mówi się, że Sodashi to ostatni wielki koń po Kurofune. Jeżeli przyjrzymy się dokładnie temu jak biegał Kurofune i jak biega Sodashi, dostrzeżemy na pewno wiele podobieństw między tą dwójką. Daje to fanom wielką nadzieję, że i Sodashi okaże się świetną zawodniczką piaskową. O tym będziemy mogli przekonać się już w tę niedzielę!

Miała był notka o Champions Cup i Sodashi, a stała się sylwetką Kurofune. Zapraszam więc na notkę o Champions Cup jutro lub pojutrze ^^.

Ps. Blog jest obecnie w remoncie i wciąż wiele rzeczy jest niedokończonych. Proszę zachować cierpliwość!

Masayoshi Ebina – japoński dżokej-legenda

Hej! Co u Was? Dziś trochę inaczej niż zwykle. Pierwszy raz sylwetka dżokeja!

Największym newsem ostatniego weekendu było zakończenie kariery przez jednego (obok Yutaki Take) z dwóch najsłynniejszych japońskich dżokejów. Mowa o Masayoshim Ebinie, którego kojarzyć możecie z jego brawurowej walki o pierwsze miejsce w Prix de l’Arc de Triomphe w 1999 roku, gdzie ostatecznie Ebina i El Condor Pasa (King Manbo, Saddlers Gal po Sadler’s Wells) dobiegli do celownika drudzy. Zapraszam do krótkiego artykułu.

Masayoshi Ebina

Podziękowania, kwiaty od kolegów dżokejów, poruszająca prezentacja, która przypomniała o wszystkich sukcesach i pięknych chwilach na przełomie lat i w końcu łzy wzruszenia samego Ebiny. Tak żegnali się w niedziele Japończycy ze swoją wielką dżokejską gwiazdą – Masayoshim Ebiną, który po 34 latach postanowił zakończyć swoją dżokejską karierę i skupić się na swoim nowym celu – trenowaniu koni.

Masayoshi Ebina jako dżokej JRA zadebiutował w roku 1987. W swoim pierwszym wyścigu (koni debiutujących) pojechał na koniu numer 14 na liście faworytów i zajął miejsce również 14ste. Miesiąc później odniósł swoje pierwsze zwycięstwo (dostał mu się trochę lepszy koń – Eiger Turf [Redoutable, Gazelle Sport po Model Fool]). W tym samym roku zdobył również Nagrodę Nowego Dżokeja za wywalczonych 30 zwycięstw.

Pierwsze poważniejsze osiągnięcie przyszło po 6ciu latach od debiutu, kiedy to razem z ogierem Russian Gold (Russian Roubles, Sally Belle po Goodly), zajęli pierwsze miejsce w wyścigu G3 – February Handicap (obecnie February Stakes G1). Pierwsze zwycięstwo w wyścigu G1, to rok 1996 i sławna cesarska gonitwa Ten’no-sho (The Emperor’s Cup). Dosiadał wtedy ogiera Bubble Gum Fellow (Sunday Silence, Bubble Company po Lyphard). Wcześniej jednak, w roku 1995, razem z Fujiyama Kenzan (Lucky Cast, Waka Suzuran po Contrite) wygrał swój pierwszy wyścig zagraniczny – grupową gonitwę Hong Kong Cup (jeszcze wtedy G2).

rix de l’Arc de Triomphe 1999 i drugie miejsce Ebiny

Rokiem przełomowym dla Ebiny okazał się 1998, kiedy to zastąpił on poprzedniego dżokeja dosiadającego silnego 3latka El Condor Pasę (Kingmambo, Saddlers Gal po Sadler’s Wells). Razem z El Condor Pasą zwyciężyli w tym samym roku w jednej z najważniejszych japońskich gonitw – Japan Cup G1. W 1999 zaś odnieśli razem wielki sukces na skalę światową, zwyciężając we francuskim wyścigu G1 – Grand Prix de Saint-Cloud, oraz zajmując 2gie miejsce w prestiżowym Prix de l’Arc de Triomphe i nie było to byle jakie 2gie miejsce. Ówcześnie w Europie panowała opinia, że koń który ucieka od razu na starcie, jest skazany na porażkę. Ebina i El Condor Pasa zrobili na przekór i pobiegli właśnie w ten sposób – uciekając. Prowadzili prawie do samego końca, a japońscy kibice byli pewni, że ich wielkie marzenie o zwycięstwie w Prix de l’Arc de Triomphe właśnie się spełnia. Niestety z grupy biegnących jeden przy drugim koni, agresywnie wydostał się Montjeu (Sadler’s Wells, Floripedes po Top Ville), który podczas ostatecznej potyczki zdołał wyprzedzić japoński duet. Występ ten przyniósł Ebinie międzynarodową sławę, a El Condor Pasie aż 136 punktów WTRR i tytuł japońskiego konia XX wieku.

Ebina nie zwalniał tempa i w roku 2000, wyjechał spróbować swoich sił w Ameryce. W 2001 roku był z powrotem w Japonii, a jego kolejne sukcesy (133 zwycięstwa) sprawiły, że został liderem wśród japońskich dżokejów. Zwyciężył wtedy między innymi w Arima Kinen G1 oraz Kikuka-sho G1, gdzie dosiadał ulubieńca Japończyków, ogiera Manhattan Cafe (Sunday Silence, Subtle Change po Law Society). Do dziś Ebina kojarzony jest między innymi właśnie z tym koniem.

Ebina i Manhattan Cafe zwyciężają w Arima Kinen

Kolejne lata to kolejne zwycięstwa, z których najważniejsze to: wiosenne Ten’no-sho z Manhattan Cafe, Mile Championship z Tokai Point (Tokai Teio, Match Point po Real Shadai) (2002), Asahi Hai Futurity Stakes z Dream Journey (Stay Gold, Oriental Art po Mejiro McQueen) (2006), Arima Kinen z Matsurida Gogh (Sunday Silence, Paper Rain po Bel Bolide) (2007), Hanshin Juvenile Fillies z Apapane (King Kamehameha, Salty Bid po Salt Lake) (2009), Oka-sho, Yushun Himba i Shuka-sho z Apapane (2010), Victoria Mile z Apapane (2011), wiosenne Ten’no-sho z Fenomeno (Stay Gold, De Laroche po Danehill) (2013), Satsuki-sho z Isla Bonita (Fuji Kiseki, Isla Cozzene po Cozzene), Hanshin Juvenile Fillies z Shonan Adela (Deep Impact, Always Willing po Elusive Quality), Asahi Hai Futurity Stakes z Danon Platina (Deep Impact, Badeelah po Unbridled’s Song) (2014), Queen Elizabeth II Cup z Marialite (Deep Impact, Chrysoprase po El Condor Pasa) (2015), Satsuki-sho z Dee Majesty (Deep Impac, Hermes Tiara po Brian’s Time), Takarazuka Kinen z Marialite, Japan Breeding farm’s Cup Ladies’ Classic z White Fugue (Kurofune, Marine Winner po Fuji Kiseki) (2016).

Masayoshi Ebina po swoim ostatnim zwycięstwie, obok Christophe Lemaire

Po roku 2016 dżokej jeździł już coraz rzadziej, bo przecież jako tak wielka gwiazda, mógł sobie na to pozwolić. Co więcej, jak wspominałam na początku notki, miał a planach zostanie trenerem, dlatego już wtedy zaczął się w tym kierunku uczyć.

W swój ostatni weekend na torze, czyli 27-28 lutego, ku uciesze fanów, którzy bardzo chętnie stawiali na konie, które Masayoshi Ebina tego dnia dosiadał, dżokej radził sobie świetnie nawet na koniach słabszych i udało mu się pokazać po raz ostatni swoją widowiskową jazdę. Podczas niedzielnych rozgrywek udało mu się zwyciężyć aż 2 razy!

Ebina podczas swojej gali pożegnalnej

Galę pożegnalną mogliśmy oglądać na Green Channel (specjalistyczny wyścigowy kanał TV), oraz na Youtube. Gdyby nie epidemia covid-19 i fakt, że wyścigi odbywają się obecnie bez udziału kibiców, z pewnością Ebinę żegnałyby wielkie tłumy fanów, którym pozostało tylko siedzenie przed ekranami i komentowanie wszystkiego na żywo na Twitterze. Wielu z nich pisało, że płaczą razem z Ebiną, którego łzy na bardzo surowej jak do tej pory twarzy robiły duże wrażenie.

Masayoshi Ebina z pewnością przejdzie do historii japońskich wyścigów konnych i będzie jeszcze długo pamiętany przez wdzięcznych za wspaniałe sukcesy i emocje fanów. Był dżokejem, z którego mogli być dumny i wszyscy mają nadzieję, że będzie również tak samo dobrym trenerem. Zapytany o to, jak ocenia swoją karierę powiedział, że czuje się spełniony i szczęśliwy oraz, że jeśli miałby narodzić się na nowo, chciałby znów zostać dżokejem.

zdjęcie z kalendarza „Dżokeje 2002”

Mam nadzieję, że udało mi się przybliżyć wam postać Masayoshiego Ebiny. Pozdrawiam i do zobaczenia jeszcze w tym tygodniu.

Hanshin Juvenile Fillies G1 – garść informacji i sylwetki uczestniczek [część 1]

Czas na wielkie przygotowania do niedzielnego Hanshin Juvenile Fillies. Postanowiłam sobie, że wygram na tym wyścigu duże pieniądze, dlatego mam zamiar się do niego dobrze przygotować! Żeby się zmotywować i mieć wszystko ładnie wypisane, będę pisać tutaj notki z moimi analizami i typami. Dziś kilka słów o samym wyścigu i sylwetki pierwszej grupy uczestników.

TROCHĘ O WYŚCIGU

Hanshin Juvenile Fillies, to wyścig G1 dla 2letnich klaczy, na trawie, na dystansie 1600 metrów. Jak sama nazwa wskazuje, rozgrywany jest on na torze Hanshin, który znajduje się na południu Japonii w regionie Kansai.

Hanshin Juvenile Fillies to wyścig z długą tradycją, rozgrywany od 1949 roku. Dużo się od tego czasu zdążyło jednak pozmieniać. Początkowo startowały w nim 3latki obu płci, tylko hodowli japońskiej, a i dystans był inny, bo 1200 metrów. W 1960 roku dystans został wydłużony do 1400 metrów, potem do 1600, a od początku lat 70tych mogły w wyścigu brać udział również konie wyhodowane za granicą. Decyzja ta przyczyniła się do wzrostu poziomu rywalizacji, dzięki czemu w roku 1984 została JAPOŃSKĄ gonitwą grupy pierwszej, coś jak nasza Wielka Warszawska, że niby G1 :p. Z początkiem lat 90tych zmieniono reguły i w wyścigu mogły startować już tylko 3letnie klacze, a od 2001 roku tylko klacze 2letnie. W końcu, w 2010 roku wyścig zyskał charakter międzynarodowy oraz rangę międzynarodowego G1 i od tamtej pory nie było większych zmian.

Rekord wyścigu został pobity w ubiegłym roku przez klaczkę Resistencię (Daiwa Major, Malacostumbrada po Lizard Island) i wynosi 1:32.7. Jest on jednocześnie ogólnym rekordem 2latków na torze Hanshin na dystansie 1600 metrów.

Nagroda za pierwsze miejsce w Hanshin Juvenile Fillies wynosi około 2 300 000 złotych.

Klacze, które zwyciężyły w tym wyścigu w przeszłości, bardzo często odgrywały ważną rolę w swoim kolejnym sezonie, już jako 3latki. Jednej z nich, sławnej Vodce (Tanino Gimlet, Tanino Sister po Rousillon), która wygrała w Hanshin Juvenile Fillies w roku 2006, udało się nawet zwyciężyć w Derby, a było to zwycięstwo historyczne, gdyż od 1943 roku, aż do dziś, żadnej innej klaczy się to nie udało.

SYLWETKI UCZESTNICZEK

W tym roku Hanshin Juvenile Fillies odbędzie się po raz 72, a ja mam zamiar wytypować piękną trójeczkę! Na dzień dzisiejszy mamy zgłoszone 20 uczestniczek, więc pewnie jeszcze 2-4 zostaną skreślone z listy, ale ja zacznę już dziś przybliżać sylwetki naszych tegorocznych najsilniejszych 2latek. Zacznę w japońskiej kolejności alfabetycznej. Pozwolę sobie również na luźny komentarz każdego z wyścigów, w których klaczki brały udział. To już do użytku własnego, bo nie spamiętam wszystkiego :p.

AOI GOLD (Gold Ship, Bon Vivant po Red Ransom)

dżokej: Taisei Dan’no

trener: Ryuji Wada

właściciel: Teruo Suzuki

stajnia: Ichikawa Farm

starty (dystans, pogoda, stan toru, dżokej, miejsce, o ile sekund od zwycięskiego konia, + konie, które również biorą udział w HJF)

[18.07 Fukushima] 1800m, pochmurnie, nieco ciężki, Kenji Kawamata, 1

  • najpierw biegła z tyłu, potem powoli do przodu i drugą połowę wyścigu biegła sobie około trzeciej pozycji. Na ostatniej prostej, chociaż był bardzo ciężki tor, z zewnątrz wyprzedziła z mocą pozostałą dwójkę.

[05.09 Sapporo G1] 1800m, pogodnie, dobry, Taisei Dan’no, 4 (0.4), 1.Sodashi 2.Uberleben

  • od samego startu biegła zaraz za Sodashi, gdzieś po środku stawki. Potem gdy Uberleben ruszyła do przodu, ona ruszył razem z nią i Sodashi. Na ostatniej prostej wyraźnie nie ma tyle siły co Sodashi i Uberleben. Ewentualnie mogałby z nimi powalczyć o miejsce trzecie.

[17.10 Kioto] 2000m, deszcz, ciężki, Taisei Dan’no, 5 (1.9)

  • wyjątkowo ruszyła na prowadzenie zaraz po starcie. Biega po wewnętrznej części toru. Przez jakiś czas prowadziła, ale po połowie biegu wyprzedził ją koń, który ostatecznie był drugi. Biegły tak sobie prawie na równi, aż do ostatniego zakrętu. Tam wyprzedził ją zwycięski koń od wnętrza toru. Próbowała jeszcze walczyć, ale i tor był ciężki i ona już nie miała chyba siły. Być może za długi dystans.

[22.11 Tokio] 1600m, pogodnie, dobry, Hiroyuki Uchida, 3 (0.4)

  • biegła ciągle w środku od wnętrza, a na ostatniej prostej wydostała się, ale już nie miała szans dogonić 1 i 2 klaczy.

Z moich obserwacji wynika, że przy odrobinie szczęścia Aoi Gold ma szansę na miejsce trzecie, ale nie wyżej.

INFINITE (Maurice, Morganite po Agnes Digital)

dżokej: Yuichi Kitamura

trener: Hidetaka Otonashi

właściciel: Sunday Racing

stajnia: Northern Farm

starty (dystans, pogoda, stan toru, dżokej, miejsce, o ile sekund od zwycięskiego konia, + konie, które również biorą udział w HJF)

[09.08 Niigata] 1600m, pochmurnie, zły, Yuichi Kitamura, 1

  • biegła od początku w czołówce, a na końcu zostawiła resztę. Wygrała dość lekko mimo okropnego toru.

[10.10 Tokio G3] 1600m, deszcz, zły, Yuichi Kitamura, 2 (0.5), 8.Luz

  • najpierw biegła w środku stawki. Na koniec się wydostała, ale z zewnątrz wyprzedził ją inny koń. Gdyby miała lepszą pozycję, możliwe, że zajęłaby pierwsze miejsce.

To bardzo silna klacz i ma ogromne szanse na drugie-trzecie miejsce. Może nawet na pierwsze? Nie wiem…

WIN AGLAIA (Matsurida Gogh, Win Artemis po Arch)

dżokej: Takeshi Yokoyama

trener: Yuji Wada

właściciel: Win

stajnia: CosmoViewFarm

starty (dystans, pogoda, stan toru, dżokej, miejsce, o ile sekund od zwycięskiego konia, + konie, które również biorą udział w HJF)

[06.06 Tokio] 1600m, pochmurnie, dobry, Takeshi Yokoyama, 1

  • po starcie trzymała się około 3-4 pozycji. Ciągle tak biegła po wewnętrznej części. Jak już się wydawało, że się nie wydostanie do pierwszego miejsca, to nagle przyspieszyła razem z innym koniem i wygrała, ale nie jakoś też spektakularnie.

[15.08 Sapporo] 1800m, pogodnie, nieco ciężki, Takeshi Yokoyama, 1

  • tu też biegła sobie koło 3 pozycji, po tym jak jeden koń zostawił wszystkich w tyle. Na ostatnim zakręcie zrównała się z 1 i 2 koniem. A potem ich wyprzedziła i już tak wygrała.

[31.10 Tokio G3] 1600m, pogodnie, dobry, Takeshi Yokoyama, 6 (0.6), 1.Sodashi 9.Uberleben

  • miała dobry start na równi z Sodashi. Trzymala się jak zwykle 2-3 miejsca. Po ostatnim zakręcie wciąż trzymała się trzeciego miejsca. Zdawało się, że zostanie na podium, ale tutaj jednak poziom rywalek był wyższy i były lepsze od niej.

Myślę, że w G1 nie da sobie rady i nie znajdzie się na podium.

Uff, miałam przeanalizować dziś więcej, ale się trochę zmęczyłam. Z dzisiejszych trzech klaczek na pewno kupię Infinite na miejsce 2 i 3. Myślę też poważnie nad kupnem Aoi Gold na miejsce 3. No ale jeszcze 17 klaczek przed nami, więc to tak wstępnie tylko!

Zapraszam na jutrzejszy ciąg dalszy!

Japońskie Legendy: Almond Eye

Dziś chciałabym rozpocząć nową serię wpisów na temat legendarnych i zasłużonych japońskich koni wyścigowych. Może przyda się to kiedyś komuś, gdy będzie kupował jakiegoś konia dla siebie :p. Jeśli nas będzie kiedyś stać! Z okazji wielkiego tryumfu klaczy Almond Eye dwa tygodnie temu, postanowiłam, że pierwszy wpis będzie poświęcony właśnie jej.

Almond Eye

Almond Eye, to żyjąca legenda, a każdy jej start traktowany jest jak wielkie święto w świecie wyścigów konnych w Japonii. Razem ze swoim dżokejskim partnerem Christophem Lemaire przyciągają na tor i przed telewizory nie tylko zagorzałych fanów wyścigów, ale również osoby na co dzień tym sportem niezaineresowane, które kupując zakład na Almond Eye, chcą w łatwy sposób pomnożyć swój majątek. Na tak wielkie zaufanie widowni pięciolatka bardzo ciężko sobie zapracowała. Na czternaście startów w swojej karierze, zajęła dziesięć pierwszych miejsc, z czego osiem to wyścigi G1! Pozostałe cztery gonitwy, to dwa drugie miejsca, w tym jedno w wyścigu debiutanckim, jedno trzecie oraz jedno szokujące, bo aż dziewiąte, w zeszłorocznym Arima Kinen – wyścigu dla klaczy i koni trzyletnich lub starszych, które będąc ostatnią gonitwą G1 w sezonie, jest jednym z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu japońskich wyścigów, jednym z dwóch „All-Stars” razem z czerwcowym Takarazuka Kinen. Sama wtedy postawiłam na Almond Eye i nie mogłam uwierzyć co się w ogóle stało! Ale wróćmy do początków naszej gwiazdy.

Almond Eye przyszła na świat 10. marca 2015 roku na wyspie Hokkaido, w stajni Northern Farm wchodzącej w skład stajni podlegających największej japońskiej grupie hodującej konie wyścigowe – Shadai Group. Była ósmym dzieckiem klaczy Fusaichi Pandora (Sunday Silence, Lotta Lace po Nureyev), która ma na swoim koncie jedno zwycięstwo G1 i jedno G2. Tata Almond Eye, to wspaniały Lord Kanaloa (King Kamehameha, Lady Blossom po Storm Cat), który zdobył aż sześć pierwszych miejsc w G1 ścigając się w Japonii oraz Hongkongu. Mamy zatem materiał na prawdziwą gwiazdę! Zakupiona za około 1 080 000 z złotych rozpoczęła swoje treningi w Northern Farm.

Almond Eye nie była jednak pewniakiem. Szybko okazało się, że nie jest tak silna i uparta jak mama, a wręcz sprawia wrażenie dosyć słabej i delikatnej. Klacz trenowała dalej i kiedy osiągnęła wiek 2 lat, ku zdziwieniu wszystkich wyrosła tak bardzo, że nawet najbardziej doświadczeni pracownicy stajni ledwo radzili sobie z jej ujeżdżaniem. Ponieważ miała bardzo ładne oczy i piękną twarz, nadano jej imię Almond Eye.

Wiadomość o młodej, bardzo silnej klaczy bardzo szybko rozeszła się po kraju, a kiedy zadecydowano, że dosiadać będzie jej niezawodny Christophe Lemaire, stała się gwarantowaną faworytką swojego wyścigu debiutanckiego. Almond Eye biegła z tyłu i chociaż na ostatniej prostej osiągnęła imponującą prędkość, to nie udało jej się wyprzedzić klaczy Nishino Urara (Reach The Crown, Paladina po Rahy), która od samego początku trzymała się drugiej pozycji i wygrała ten wyścig dosyć łatwo. Wyścig możemy zobaczyć poniżej. Almond Eye ma numer 12 i kask zielony, a Nishino Urara ma numer 14 i kask pomarańczowy.

Almond Eye przegrywa o dwie długości

Kolejny występ Almond Eye, to wyścig dla dwulatków, które jeszcze nigdy nie wygrały. Tym razem klacz pokazała na co ją stać i wygrała zostawiając wszystkich w tyle na ostatniej prostej. Po tym świetnym występnie, Almond Eye została zapisana do styczniowego wyścigu G3 dla trzylatków – Shinzan Kinen i chociaż z uwagi na niedyspozycję Christopha Lemaire dosiadał jej japoński dżokej Keita Tosaki, Almond Eye zwyciężyła i tym razem, zdobywając swoją pierwszą ważną nagrodę.

Nie było na co czekać, Almond Eye awansowała na konia G1. Startując w swojej pierwszej gonitwie G1 – Oka Sho (1600 m, dla 3letnich klaczy, pierwszy wyścig z serii Triple Crown dla klaczy) Almond Eye po raz pierwszy i ostatni znalazła się na drugim, a nie pierwszym miejscu listy faworytów. G1 zobowiązuje, więc rywalów miała na równie wysokim poziomie. Almond Eye pobiegła jednak znakomicie i zwyciężyła, pobijając tym samym rekord wyścigu oraz stając się pierwszym dzieckiem Lorda Kanaloa, które zwyciężyło w G1. Debiut w G1 możecie zobaczyć poniżej. Almond Eye ma numer 13 i kask pomarańczowy.

Świetny debiut w G1

Po debiucie w wyścigu G1, przyszedł czas na majowe Oaks, które również jest w Japonii gonitwą G1. Ponieważ tata Almond EyeLord Kanaloa ścigał się wyłącznie na dystansach do 1600 metrów, obawiano się, że tym razem Almond Eye może sobie nie poradzić. Przecież Oaks, to aż 2400 metrów! Mimo wszystko Almond Eye pozostawała faworytką biegu i zwyciężyła go, zdobywając tym samym podwójną koronę. „To wyjątkowa klacz, która da sobie radę i na długie dystanse i na gonitwach zagranicznych. Ma niesamowity potencjał” skomentował po wyścigu dżokej Christophe Lemaire.

Kolejny występ (jesienne Shuka-sho), to kolejny wyścig G1 i kolejne zwycięstwo, które dało Almond Eye tytuł Triple Crown. Była to piąta klacz w historii japońskich wyścigów, która tego dokonała. Almond Eye była również pierwszą w historii klaczą, która dokonała tego tak szybko, bo był to dopiero jej szósty występ. Dla Christopha Lemaira również było to przeżycie niesamowite, ponieważ i dla niego oznaczało to pierwszą w życiu Triple Crown.

Po zdobyciu tytułu Triple Crown, Almond Eye czekało kolejne wyzwanie – start w Japan Cup (G1, 2400 m, dla klaczy i ogierów 3 letnich lub starszych) – jednej z najbardziej prestiżowych gonitw w Japonii. Tym razem Almond Eye musiała zmierzyć się z czołówką japońskich koni, a w tym, starszych od nich ogierów. Almond Eye chociaż typowana na faworytkę, zaskoczyła wszystkich tym co zrobiła. Swoim zwycięstwem pobiła rekord nie tylko toru, ale również ówczesny rekord świata na dystansie 2400 metrów! Lemaire mówił później, że był tylko pasażerem podczas tego biegu. Wszyscy wiedzieli jednak, że tylko tak czarował :p. Poprowadził ją znakomicie. Na dole możecie obejrzeć wyścig. Almond Eye z numerem 1 i kaskiem białym, a jej największy rywal Kiseki (o którym bardzo często na tym blogu piszę) ma numer 8 i kolor żółty. Almond Eye była drugą klaczą w historii, która zwyciężyła Japan Cup.

Japan Cup i kolejne zwycięstwo

Sezon 2018 zakończył się dla Almond Eye wyśmienicie – 5 startów i 5 zwycięstw, z czego 4 z tych gonitw, były gonitwami G1. Dzięki swoim osiągnięciom zdobyła tytuł JRA Award – najbardziej prestiżowa nagroda udzielana przez JRA koniom i osobom, które swoimi czynami zapisały się w historii japońskich wyścigów konnych. Jako pierwsza klacz od 18stu lat, została również wybrana na konia roku 2018. Uzyskała 124 punkty w World Thoroughbred Rankings i wraz z irlandzką Alpha Centauri, otrzymała najwyższą ocenę na świecie wśród 3letnich klaczy. Wynikiem tym pobiła japoński rekord, bo nie było do tej pory klaczy z taką ilością punktów. Wszyscy byli już pewni, że Almond Eye jest najlepszą klaczą w historii japońskich wyścigów konnych.

Pierwszą gonitwą w sezonie 2019 była dla Almond Eye gonitwa zagraniczna! Almond Eye była już wtedy porównywana z wielką Enable, ale żeby przekonać się, czy te porównania nie są aby zbyt prędkie, Almond Eye musiała wygrać swoją gonitwe w Dubaju – Dobai Turf G1 na 1800 metrów. Występ ten obserwowała z zapartym tchem cała Japonia! W Dubaju śmiano się, że chociaż najważniejszą gonitwą dnia jest Dubai World Cup, to jednak Dubai Turf wydaje się w tym roku o wiele bardziej ekscytujące. Wszyscy bukmacherzy stawiali na Almond Eye. Klacz nie zawiodła i zwyciężyła ponownie. Warto wspomnieć, że czwarte miejsce zajęła wtedy japońska klacz Deirdre (Harbinger, Reizend po Special Week), którą możemy oglądać często na wyścigach w Europie.

Po tak wielkich sukcesach, wszyscy czekali na ogłoszenie występu Almond Eye w Łuku Tryumfalnym. Niestety w kwietniu ogłoszono, że Almond Eye nie wystartuje. Klacz podobno wyjątkowo kiepsko zniosła podróż i warunki w Dubaju, a co dopiero byłoby w Europie? W maju ogłoszono kolejny start klaczy w Japonii, tym razem w gonitwie Yasuda Kinen – czerwcowym G1. Tym razem Almond Eye miała pecha i mały wypadek przy starcie spowodował, że ostatecznie zajęła miejsce trzecie.

Kolejny start to Ten’no-sho – nagroda cesarza, wyścig na 2000 metrów. Rywale byli na niesamowicie wysokim poziomie – 10 koni, które zwyciężyły w G1. Almond Eye pozostała faworytką i wygrała. Lemaire mówił poźniej, że to była pestka!

Następnym etapem kariery Almond Eye miał być wyjazd do Hongkongu. Niestety na dzień przed przyjazdem klacz dostała gorączki i ostatecznie zrezygnowano z całego przedsięwzięcia. Wygląda na to, że Almond Eye na samą myśl o podróży dostaje objawów choroby! Zdecydowano, że nasza mistrzyni wystąpi w ostatniej gonitwie G1 sezonu – grudniowym Arima Kinen. Tym razem Alond Eye po raz pierwszy nie znalazła się na płatnym miejscu. W pewnym momencie wydawało się, że może wygrać, ale coś było najwyraźniej nie tak. Z tego co udało mi się przeczytać, powodem nagłego wycofania się Almond Eye na ostatniej prostej byli zbyt hałaśliwi kibice, których na Arima Kinen są napraaawdę całe tłumy. Na dole możecie zobaczyć ten feralny wyścig. Almond Eye ma numer 9 i kask żółty.

Jedyny kiepski występ Almond Eye w historii

W 2020 roku Almond Eye i Lemaire mieli znów ścigać się w Dubaju i pojechali tam z wyprzedzeniem, żeby móc potrenować. Niestety epidemia Covid-19 rozwinęła się na tyle, że zawody zostały odwołane. Klacz i dżokej szczęśliwie powrócili do kraju i odczekali swoją kwarantannę (a raczej tylko Lemaire :p). Następnie wzięli udział w majowym G1 i je wygrali. Ja, mając okropne wrażenie po poprzedniej porażce, postanowiłam zignorować Almond Eye i na zwycięzcę w moich zakładach wybrałam innego konia. Ziścił się wtedy najgorszy dla mnie scenariusz: Almond Eye wygrała, a na drugim i trzecim miejscu były konie, które wybrałam na drugie i trzecie miejsce… Gdybym użyła rozumu i nie zignorowała jednego z najlepszych w historii koni, to bym trafiła z łatwością :p. Pamiętam, że się z tego wszystkiego popłakałam, a mój chłopak wciąż ma tajne nagranie, na którym płaczę i mówię: „Już nigdy nie zignoruję Almond Eye i Lemaira!!!” :p… W kolejnym wyścigu Almond Eye zajęła drugie miejsce i znów nie trafiłam zakładu ;p…

Almond Eye i Christophe Lemaire po swoim ósmym zwycięstwie

Kolejnym i ostatnim póki co wyścigiem Almond Eye było listopadowe Ten’no-sho, o którym pisałam dwie notki temu. Almond Eye zwyciężając swoje ósme G1 pobiła wszelkie krajowe rekordy i takie konie-legendy jak np. Deep Impact (Sunday Silence, Wind in Her Hair po Alzao) czy Vodka (Tanino Gimlet, Tanino Sister po Rousillon). Co więcej, wygraną w tegorocznym Ten’no-sho, Almond Eye zarobiła łącznie do tej pory około 58 355 000 złotych, co stawia ją na czwartym miejscu w historii świata, jeśli chodzi o zarobki koni! Jest również najlepiej zarabiającym koniem świata jeśli chodzi o konie urodzone w 2015 i później.

Almond Eye to klacz legenda i wielka idolka Japończyków. Na wywiadzie po ostatnim wyścigu dżokej Christophe Lemaire popłakał się, przerwał na chwilę swoją wypowiedź, po tym powiedział, że był to niesamowity występ i nie może w to uwierzyć. Wspomniał też, że jazda na Almond Eye to dla niego za każdym razem ogromna presja. Nic w tym dziwnego! Almond Eye to rekordzistka i koń numer jeden w Japonii, ale wszyscy czekają na więcej! Powodzenia Christophe! he he

Na koniec obejrzyjmy jeszcze raz ostatnie zwycięstwo Almond Eye! Numer 9 i kolor pomarańczowy.

Almond Eye wygrywa po raz ósmy

Historia białych japońskich koni

Obiecałam, że napiszę kilka słów o japońskich białych koniach. Bohaterka poprzedniej notki Sodashi, ma za sobą dwa wyścigi z czego dwa wygrane, co sprawia, że zapowiada się on póki co na najsilniejszego białego konia jak do tej pory i wielki sukces hodowlany Japończyków. Białe konie bowiem bardziej niż ze świetnymi wynikami w wyścigach, kojarzyły się tutaj z ozdobnymi końmi pracującymi na torze jako konie-przewodniki dla pozostałych. Japońscy hodowcy mimo wszystko nie poddawali się i do skutku łączyli ze sobą kombinacje bielutkich.

Biały jest najrzadszym ze wszystkich możliwych kolorów włosia końskiego. Mówi się, że prawdopodobieństwo narodzin białego konia u niebiałych rodziców wynosi 1:10 000 lub nawet 1:20 000. W Japonii odsetek białych koni sklasyfikowanych do krajowych wyścigów wynosi 0.04%, a więc bardzo malutko. Warto wspomnieć też, że są konie, które robią się białe dopiero z wiekiem. Różnica między takimi końmi, a białymi od urodzenia polega na tym, że białe od urodzenia mają skórę różową, a te drugie czarnawą. My mówimy o tych białych od urodzenia!

Hakutaiyu

Pierwszy japoński biały koń Hakutaiyu, urodził się w 1979 roku. Jego tata Long Ace, był czarny, a mama Homare Bull, brązowa. Kolor Hakutaiyu był zatem wynikiem przypadku. Do tej pory Japończycy oglądali białe konie tylko za granicą, dlatego korzystając z okazji narodzin ich własnego, postanowili zarejestrować ten kolor także u siebie. Tym sposobem Hakutaiyu został pierwszym oficjalnym japońskim białym koniem. W wyścigach zadebiutował zimą roku 1982. Pobiegł 4 razy i za każdym razem zajmował bardzo kiepskie miejsca. Po przejściu na emeryturę pracował przez jakiś czas w świątyni jako „boski koń” :p, a następnie został tatą. Dzięki niemu w roku 1991 przyszedł na świat trzeci biały koń – Misawa Pearl (również bardzo kiepsko biegający).

Rok 1983 przyniósł Japończykom kolejną niespodziankę w postaci białego konia, tak jak poprzednio, nie od białych rodziców. Tym razem była to klacz – Camino White. Camino White ścigała się tylko raz i wyścigu nie wygrała. Szybko przeszła na emeryturę, a po jakimś czasie została sparowana z Hakutaiyu i w 1993 roku urodziła czwartego wtedy białego konia w Japonii – Misawa Button. Niestety okazało się, że z jakiegoś powodu Misawa Button nie może brać udziału w wyścigach. Mówi się, że był używany potem do jazdy konnej, ale nie ma żadnych oficjalnych informacji na ten temat i nie wiadomo gdzie koń ten po przejściu na emeryturę przebywał.

Hakuokun

W roku 1994 przyszedł na świat kolejny syn Hakutaiyu – Hakuokun. Był to pierwszy biały koń, który zaczął odnosić jakiekolwiek sukcesy jako koń wyścigowy, ale w wyścigach lokalnych, a nie krajowych.

Shirayukihime

1996 rok to przełom w historii japońskich białych koni wyścigowych. Shirayukihime, czyli po polsku Królewna Śnieżka, przychodzi na świat w wyniku mutacji genów niebiałych rodziców. Co więcej, tatą Shirayukihime był sławny zwycięzca Kentucky Derby z 1989 – Sunday Silence. Klacz nie osiągnęła podczas swojej kariery jakichś zawrotnych sukcesów, ale raz udało jej się zająć trzecie miejsce w wyścigach krajowych co uczyniło ją wtedy pierwszym białym koniem, który dobiegł na podium wyścigów krajowych.

Yukichan

Dzięki dobrym genom, Shirayukihime stała się świetnym materiałem na mamę i urodziła aż 12 koników z czego większość jest biała. Największymi sukcesami spośród nich cieszyły się klacz Yukichan (pierwsze miejsca w G3 dirt), której tatą była japońska legenda, urodzony w Kentucky lecz wytrenowany w Japonii szary ogier Kurofune, oraz ogier Shironii po King Kamehameha (Kingmambo). Świetnie radziły sobie też rzadkie łaciate klacze Buchiko czy Marble Cake (obie również po King Kamehameha).

Shironii

Ostatnio na japońskich torach podziwiać możemy wnuki Shirayukihime – czteroletniego ogiera Hayayakko (po King Kamehameha), który wygrał do tej pory jeden wyścig G3 (dirt), oraz wspomniana w poprzedniej notce Sodashi – córka Buchiko i Kurofune.

Hayayakko

Osobiście zawsze śledzę z wielką ekscytacją poczynania nowych białych koni. Podziwiam Japończyków za wytrwałość w ich hodowli i mam nadzieję, że już niedługo pojawi się ktoś, kto wygra wyścig G1. Może będzie to właśnie Sodashi?

Na koniec łaciate Buchiko i Marble Cake

Zapraszam również na jutrzejsze podsumowanie weekendu. Działo się! ♡