Ładne wyścigi w brzydką pogodę

Znów mnie nie było, ale jest ku temu powód. Ostatnio chodzę spać bardzo późno i budzę się dopiero na kilka ostatnich gonitw! W konsekwencji tego wszystkiego tracę rytm i nie pamiętam za bardzo co się działo. Dziś chciałabym napisać krótko w dwóch gonitwach, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Taka luźna notka.

W tym tygodniu mieliśmy wyjątkowe wyścigi, bo strasznie padało i wiało, dlatego wyniki były nieraz naprawdę zaskakujące. Mi najbardziej zapadł w pamięć sobotni wyścig w Kokurze, w którym pierwszy do mety dobiegł koń nr 14 z listy faworytów, na drugim był koń nr 15 z listy faworytów, a na trzecim koń nr 10… Wypłata za trójkę wyniosła aż 215 000 złotych! Aaaa, gdybym mogła trafić taką trójeczkę, to już bym o nic więcej nie prosiła :D. Trochę byłam zła, że nie kupiłam zakładu, bo pierwsze miejsce zajął jeden z moich ulubionych dżokejów – Saito Arata, a koń z miejsca drugiego miał imię, na które na pewno zwróciłabym uwagę… tak tak… tak sobie wmawiam już po fakcie :D. Zapraszam do obejrzenia gonitwy! Zwycięski koń Coup de Coeur (A Shin Hikari, Bully Bones po Hesabull) ma numer 9 i kask żółty, miejsce drugie – Theseus (Danon Legend, Thermidor po Admire Max) numer 13 i kolor pomarańczowy, a miejsce trzecie, to Narita Yell (Lord Kanaloa, Narita Sky po Deep Impact) i kolor zielony.

Kolejnym wyścigiem, który bardzo mi się podobał, był wyścig ostatni wyścig niedzielny z toru w Nakayamie (Tokio), na który już mi zabrakło pieniędzy (niestety, a tutaj to naprawdę bym trafiła!). Upodobałam sobie klaczkę o imieniu Ashet (Admire Moon, Ash Cake po Taiki Shuttle). Tak po prostu. Nie była w ogóle popularna. Przez pogodę, tor był w bardzo złym stanie i nikt nie miał odwagi biegać po jego wewnętrznej części. Ashet i jej dżokej Oba Kazuya, który jest zresztą dżokejem od biegów z przeszkodami, jako jedyni postanowili pozostać na tej wewnętrznej części. Na początku myślałam, że albo oszaleli, albo Pan Oba pomylił sobie wyścigi! Po chwili okazało się jednak, że chyba taki był plan, bo Ashet zajęła dobre – trzecie miejsce. Tutaj możecie obejrzeć jej niesamowity bieg. Ashet ma numer 3 i kolor czerwony.

To tyle na dziś. W kolejną sobotę postaram się wstać po ludzku :p. Do zobaczenia!

Powrót i nowy sezon, Fairy Stakes G3

To była chyba najdłuższa przerwa w historii tego malutkiego bloga. Tak jak pisałam w poprzedniej notce, sezon zakończył się w dniu Arima Kinen, czyli 27 grudnia. Potem japońskie wyścigi miały jedyny w ciągu roku wolny weekend i już 5tego stycznia rozpoczęli nowy sezon. Nie napisałam notki ani z tej okazji, ani obiecanego wcześniej podsumowania sezonu, bo mi się po prostu nie chciało. Może chciałoby mi się bardziej, jakby czasem ktoś coś skomentował, bo widzę, że zaglądać to czasem ktoś zagląda :D. No ale, nie będę narzekać i zaczynam sezon notką z ubiegłego weekendu!

Końcówka sezonu obfitowała w gonitwy grupowe na bardzo wysokim poziomie i chociaż wszystkie gonitwy weekendowe (nie tylko grupowe), są w Japonii na bardzo wysokim poziomie, to da się odczuć te zmianę poziomu rozgrywek! I tak jak w gonitwach grupowych pod koniec sezonu, wypłaty za zakłady były średnie, bo faktycznie do pierwszej trójki dobiegały konie najpopularniejsze, to w styczniu wszystko się zmieniło i na porządku dziennym mamy wypłaty za trójki przekraczające 30 tysięcy złotych. Ah! Sama wciąż marzę o takiej wypłacie. Jak już o zakładach mowa. W Japonii, tak jak u nas mamy septymę, to oni mają WIN5. Podczas niedzielnych rozgrywek padła kwota zwalająca z nóg. WIN5 trafiła tylko jedna osoba i dostała za to 10 000 000 złotych :D. Coś niesamowitego!

W tym tygodniu mieliśmy aż trzy dni rozgrywek, bo w Japonii był długi weekend. Muszę przyznać, że szło mi całkiem nieźle. Moim największym sukcesem okazał się wyścig z udziałem konia o imieniu Karate (To the Glory, Lady no Punch po French Deputy). Karate lubię od dawna i zawsze mu kibicuje. Do tej pory Karate wygrywał baaardzo sporadycznie, dlatego nigdy nie należał do faworytów. Ja jednak zawsze wierzę w swoich ulubieńców i zawsze na nich stawiam, nawet jeśli są ostatni na liście kandydatów do zwycięstwa :p. Z powodu swojego poprzedniego bardzo dobrego startu, Karate był tym razem 8. na liście faworytów, co w jego przypadku było bardzo dobrą pozycją (zazwyczaj jest gdzieś na końcu). Dokupiłam jeszcze do niego faworyta mojego chłopaka (któremu często podkradam pomysły na zakłady :)) i takim to sposobem zamieniłam parę złotych w 400! Największa satysfakcja była oczywiście z tego, że udało mi się trafić zakład koniem którego lubię. Udało mi się to tego dnia aż 2 razy. Plus jeden zakład z nowowybranym ulubieńcem haha. Na dole możecie zobaczyć gonitwę walecznego Karate! Ma numer 8 i kolor niebieski.

Najważniejszą gonitwą weekendu nie była jednak gonitwa Karate :p, tylko poniedziałkowe Fairy Stakes G3 dla 3latek. Wielką faworytką wyścigu była klaczka Ten Happy Rose (Epiphaneia, Fatal Rose po Tanino Gimlet), którą możecie pamiętać z gonitwy Artemis Stakes, gdzie ścigała się z białą klaczką Sodashi i zajęła ostatecznie 3. miejsce. Ostatecznie zawiodła i zajęła miejsce czwarte, pozbawiając nagrody między innymi mnie :p. Wyścig możecie zobaczyć na dole. Zwyciężyła klacz Fine Rouge (Kizuna, Passion Rouge po Boston Harbor) z numerkiem 9 i kolorem żółtym. Fine Rouge dosiadana była przez dżokeja numer 1 – Christopha Lemaire’a. No cóż… można było w ciemno postawić taki zakładzik… Ten Happy Rose ma numer 8 i kolor niebieski.

Wypłata za trójkę wyniosła w tym przypadku 4300 złotych, a za zwycięstwo 20 :).

Był to bardzo chaotyczny opis. Ale tak to jest, w końcu po świątecznej przerwie :p. Muszę się wprawić!

Do zobaczeniaaaaa