Turquoise Stakes G3 i Asahi Hai Futurity Stakes G1 – krótkie przemyślenia

Kolejny weekend rozgrywek przed nami. Ja wciąż jestem w świetnym nastroju po ostatniej niedzieli, gdzie udało mi się trafić trójkę w wyścigu z białą klaczką Sodashi. Taki mam apetyt na zwycięstwo, że poczyniłam przygotowania również i do jutrzejszych i niedzielnych wyścigów, ale tym razem jest trochę trudniej.

Postanowiłam, że postawię w dwóch wyścigach (plus dwa takie bonusowe hehe :p). W sobotę chciałabym skupić się na Turquoise Stakes, wyścigu dla klaczek III grupy, 3letnich i starszych. W tym wyścigu moim głównym koniem numer jeden jest 3latka Intermission (Deep Impact, Lei Carla po King Kamehameha). Intermission poznałam w marcu tego roku, podczas gonitwy listed Anemone Stakes, gdzie postawiłam na jej zwycięstwo 8 złotych i wygrałam jakieś 150. Intermission nie była faworytką, ale przyznam się, że po prostu spodobało mi się jej imię i jakoś tak poczułam, że to może być ona :p. Tym razem Intermission ma wszelkie predyspozycje do zwycięstwa, a jej popularność rośnie z dnia na dzień. Na początku było to x40, a na dzień przed wyścigiem x8.2. Spowodowane jest to dużą liczbą pozytywnych informacji ze stajni na jej temat. Oby jej się udało! (i mi :p). Nie wiem jeszcze do końca jakie konie wybiorę do trójki, ale na pewno chciałabym trafić trójkę.

Oprócz tego w niedziele czeka na nas kontynuacja serii G1 dla 2latków sprzed tygodnia, ale tym razem będziemy wybierać najlepszego 2latka sezonu wśród ogierów! Asahi Hai Futurity Stakes. Robiłam dosyć dogłębne analizy, ale w tym tygodniu nie mam takiego pewniaka jak Sodashi… Po głowie chodzi mi ogier Lord Max (Deep Impact, Perfect Tribute po Dubawi). Hmm!

Zobaczymy jak to będzie! Do zobaczenia ❤

Dalsze losy klaczki Reframe

Moi drodzy czytelnicy… przez ostatnie 2 tygodnie straciłam za dużo pieniędzy na zakłady… Nici z zakupów… Najbardziej dobiła mnie sobota. Opowiem, jak do tego doszło!

Jakiś czas temu, pisałam o pewnym koniku, który przykuł moją i nie tylko moją uwagę swoim bardzo osobliwym sposobem biegania. Klaczka Reframe (American Pharoah, Careless Jewel po Tapit) na ostatniej prostej zaczęła niebezpiecznie wysuwać się w prawo, aż w końcu dobiegła do samych barierek. Nie dość, że było o włos od wypadku, to jeszcze na dodatek utrudniła sobie tym zwycięstwo, bo przecież bieganie po zewnętrznej zawsze powoduje automatyczne wydłużenie się dystansu. Reframe zwyciężyła mimo wszystko, pokazując jak silnym jest koniem. Na dole link do wyścigu. Reframe to numer 15 i pomarańczowy kask.

Debiut Reframe

Po pamiętnym lipcowym debiucie, Reframe ciężko pracowała nad tym, by pozbyć się swojego nawyku skręcania w prawo, a jej postępy mogliśmy śledzić na twitterze. Dwulatka powróciła w październiku w wyścigu na 1400 metrów dla 2letnich klaczy i koni, które wygrały do tej pory tylko raz i pokazała jak bardzo silnym jest koniem. Pobiegła z charakterystyczną dla niej lekkością i na ostatniej prostej wyprzedziła wszystkich z wielką łatwością. Takie biegi miło się ogląda. Na dole link. Reframe to numer 6 i żółty kask.

Druga gonitwa Reframe

Oglądając te dwa wyścigi można by pomyśleć, że Reframe jest koniem wybitnym i z pewnością wygra również kolejne swoje gonitwy. Owszem, jest koniem wybitnym bez wątpienia, ale niestety na takie konie wszyscy dżokeje uważają podczas wyścigów. Nieprzyjemna sytuacja wydarzyła się dla Reframe podczas jej trzeciej gonitwy, która miała miejsce w ubiegłą sobotę. Klaczka brała udział w głównej gonitwie dnia w Tokio – G2 dla koni i klaczy na 1400 metrów. Tak jak tydzień temu byłam pewna, że biała klacz Sodashi (Kurofune, Buchiko po King Kamehameha) zwycięży swój wyścig, to tak samo byłam pewna i tego dnia, że Reframe sobie poradzi. Nakupiłam więc jak głupia zakładów – wszystkie zawierające Reframe :p. Niestety, na ostatniej prostej, kiedy dwulatka chciała wydostać się ze skupiska koni, zostało jej to dwa razy uniemożliwione, przez co nie zdążyła dobiec do pierwszej trójki i skończyła wyścig na miejscu piątym… Na dole link do wyścigu. Reframe ma numer 11 i kask zielony.

Pierwsza przegrana Reframe

Byłam w szoku na tyle wielki, że w niedziele nie kupiłam ani jednego zakładu. Żałowałam tego później, bo oczywiście tak to bywa, że jak się nie kupuje, to się trafia :p. Mam grupkę swoich ulubionych koni. Zazwyczaj trafiają one do tej grupki, kiedy uda mi się trafić nimi fajny zakład. Nie są to jednak konie z czołówki faworytów. Wybieram jakiegoś niepopularnego konia, on dobiega pierwszy bądź do pierwszej trójki, a potem staje się nagle koniem osiągającym wielkie sukcesy. Tak to zazwyczaj wygląda! Jeden z tych koników biegł w wyścigu G2 w niedziele. Authority (Orfevre, Rosalind po Symboli Kris S) kibicuję od zeszłego roku, od jego debiutu. Przyznaje się, że wybrałam go tylko ze względu na imię :p. Koniec końców okazał się koniem świetnym, więc powód nie jest ważny! Authority zwyciężył owy wyścig, a na trzecie miejsce dobigł koń, który spodobał mi się na padoku, a który nie był popularny wcale. Ahhh… Przeszło mi koło nosa 800 złotych. Chociaż może nie powinno się żałować pieniędzy, które nie były nasze :D. Morał z tego jest taki, że trzeba zawsze kupować zakłady w wyścigach, w których biegnie nasz ulubiony koń! Już któryś raz się o tym boleśnie przekonałam :p.

Postaram się jakoś odrobić okrutne straty w przyszłym tygodniu… Trzymajcie kciuki!

Piękny Authority biegnie po zwycięstwo

W przyszły weekend czekają na nas następujące gonitwy grupowe:

Musashino Stakes G3, dirt, 1600 metrów – dla koni i klaczy 3letnich i starszych; 1 375 000 zł za 1. miejsce.

Daily Hai Ni-sai Stakes G2, turf, 1600 metrów – dla koni i klaczy 2letnich; 1 375 000 zł za 1. miejsce. Jest to wyścig próbny przed wyścigiem Asahi Hai Futurity Stakes G1, który uznawany jest za gonitwę decydującą o tym, kto zostanie mistrzem 2latków w danym sezonie.

Fukushima Kinen G3, turf, 2000 metrów – dla koni i klaczy 3 letnich i starszych; 1 484 000 zł za 1. miejsce.

Queen Elizabeth II Cup G1, turf, 2200 metrów – dla klaczy 3letnich i starszych; 3 800 000 zł za 1. miejsce. Jest to wyścig finałowy dla Triple Crown klaczy. Zdecydowanie najważniejsza gonitwa tego weekendu!

Do zobaczenia w kolejnej notce!

Wielka Warszawska 2020 – moje wrażenia

Tegoroczna Wielka Warszawska była wyjątkowa. Wszystko dzięki wyjątkowemu gościowi z Czech – Nagano Gold, który chociaż nie musiał, zaszczycił nas swoją obecnością. Od samego pojawienia się informacji dotyczącej zapisu Nagano Gold do WW, byłam bardzo zdziwiona dlaczego tej klasy koń przyjeżdża ścigać się do nas. Jestem fanką polskich wyścigów, ale trzeba przyznać, że nie jesteśmy jeszcze na poziomie światowym ani pod względem jakości wyścigów, ani pod względem nagród, dlatego do samego końca nie wierzyłam, że Nagano Gold naprawdę przyjedzie i codziennie sprawdzałam newsy z nadzieją, że jednak to zrobi. No i na szczęście, przyjechał! Po co?

Wyścig bardzo mi się podobał i tak jak większość widzów, byłam bardzo podekscytowana walką Nagano Gold z Night Tornado na ostatniej prostej. Przez moment wyglądało to, jakby faktycznie nasz Night Tornado był godnym rywalem dla czeskiego 6ciolatka. No ale jak już się spojrzało na to wszystko trzeźwo, to dało się zauważyć, że Nagano Gold wygrał wyścig z wielką łatwością i nie pokazał nam, bo nie musiał pokazywać, wszystkich swoich możliwości. To była dla niego rozgrzewka.

NIGHT TORNADO

Według mnie, dosiadający Nagano – Vincent Cheminaud, z jakiegoś powodu obrał sobie Night Tornado za konia, za którym będzie sobie spokojnie podążał, potem przyspieszy, co sprawi, że NT również będzie starał się dotrzymać mu kroku, a na koniec strzeli parę razy z bata, zostawi Night Tornado i pobiegnie do mety. Być może wiedział, że Night Tornado należy do grona faworytów i że dzięki temu nie będzie musiał sam przebijać się przez resztę koni, tylko zrobi to za niego nasz 3latek. Moim zdaniem właśnie to sprawiło, że Night Tornado miał szansę na ten emocjonujący pojedynek na ostatniej prostej i w konsekwencji czego drugie miejsce. Trochę jakby przypadek? Chciałabym jednak pochwalić jednego z moich ulubieńców – Stefano Murę, który jak zwykle pokazał, że jest dżokejem na poziomie światowym. Jak dobrze, że go mamy. Brawo!

NEMEZIS

Nasza kochana Nemezis już od jakiegoś czasu wygląda na zmęczoną. Zawsze wydaje mi się, że jest jakoś źle używana… Za długi dystans? Tak czy siak, jej trzecie miejsce nie wyglądało jakoś spektakularnie, ale też nie można jej zbyt wiele zarzucić. Pobiegła po swojemu, nie próbując nawet walczyć o miejsce pierwsze, co moim zdaniem było dobrą decyzją, biorąc pod uwagę fakt, że rywalizuje z koniem z wyższej półki. To był niezły bieg dla Nemezis, ale warto byłoby pomyśleć o krótszych dystansach i odpoczynku dla niej.

NIGHT THUNDER I PETIT

To co działo się za Nemezis, to już no comment :p. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego wrzuciłam Night Thundera i Petit do jednej kategorii? A to dlatego, że właśnie te dwa konie postanowiły, że nie będą zadawalać się jakimiś tam dalszymi miejscami i powalczą o pierwsze! Przerost ambicji okazał się dla nich zgubny, ale być może warto pochwalić ich za odwagę. Night Thunder uparcie wystawiany jest na długie dystanse, co moim zdaniem jest błędem, bo widać wyraźnie, że nie daje rady. Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę także Szczepan Mazur, który zawsze mądrze prowadzi go jak najbliżej wewnętrznej linii, żeby ten przebiegł jak najmniej. Tym razem taktyka ta nie wystarczyła. Na padoku prezentował się jednak wspaniale, chyba najlepiej z polskich koni i w tym miejscu chciałabym pochwalić trenera Adama Wyrzyka, który zawsze przygotowuje konie tak, że wyglądają na padoku naprawdę światowo.

Co do Petit, to również bardzo ładnie się prezentował. Przyznam szczerze, że jest to jeden z moich ulubionych koni ścigających się w Polsce i wierzę, że jeszcze sporo namiesza. Po obejrzeniu wywiadu z trenerem Ziemiańskim przed Wielką Warszawską, w którym Petit skakał, kręcił się i lizał Annemarię, upewniłam się w przekonaniu, że to po prostu jeszcze dziecko i swoje prawdziwe możliwości pokaże nam być może w sezonie przyszłym. Podczas Wielkiej Warszawskiej przyspieszył za szybko. Moim zdaniem Petit, jest typowym koniem długodystansowym, który powinien jak najdłużej biec sobie z tyłu i zbierać energię na ostatnie metry. Gdy Nagano Gold ruszył do przodu, Petit próbował dotrzymać mu kroku, ale nie starczyło mu już na to siły.

PLONTIER, HIPOP DE LOIRE, DELOS, LIAQURA

Plontier szczerze mówiąc nie rzucił mi się w oczy ani razu. Jakoś tam mu się udało dotrzeć na to ostatnie płatne miejsce :p. Jeśli chodzi o Hipopa, to moim zdaniem ten koń albo nie nadaje się zbytnio do wyścigów, albo jest jakoś źle używany. Jest to z pewnością koń silny i z predyspozycjami, ale coś go jednak blokuje. Moim zdaniem warto byłoby dać mu szansę w krótkich dystansach, bo szybkość to on ma, tylko gorzej z jej utrzymaniem. Może się okazać, że jest urodzonym sprinterem! Delos bardzo pięknie wyglądał na padoku. Był to mój numer 2 w kategorii padok :p. Rywali miał jednak tym razem bardzo silnych i trudno mu się dziwić, że sobie nie poradził. Dobrze jednak, że mieliśmy jakiegoś reprezentanta polskiej hodowli. Liaqura, to moim zdaniem koń zdecydowanie za słaby, żeby pełnić rolę lidera, ale w Polsce to chyba dosyć częsta praktyka, że na lidera wybiera się konie słabe. Moim zdaniem to tak nie działa i trzeba kogoś, kto naprawdę będzie potrafił narzucić tempo.

To już koniec mojej analizy. Są to oczywiście tylko moje wnioski i każdy może widzieć wyścig zupełnie inaczej ze swojej perspektywy. Wracając do pytania, które zadałam na wstępnie, po co Nagano Gold do nas przyjechał? Powodów może być kilka. Po pierwsze, pewne pieniądze, może nie za duże, ale zawsze cośtam wpadnie. Po drugie, konie to bardzo mądre stworzenia i fakt wygranej dodaje im pewności siebie. Pewność siebie przyda się Nagano Gold za 2 tygodnie, kiedy będzie brał udział w wyścigu grupowym. Po trzecie, pobiegł lekko, bez zbędnego wysiłku, co również było dobrą rozgrzewką przed nadchodzącym wyścigiem.

Na koniec chciałabym zachęcić wszystkich do porównania sobie jak pobiegł Nagano Gold u nas, a jak w Prix Foy, gdzie zajął miejsce trzecie. Dwa inne konie :p. A, no i też tak mi się przypomniało… Warto przypomnieć sobie tegoroczną Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego, w której niemiecki Monpti z łatwością pokonał naszą czołówkę koni. Zwróćcie uwagę na podobieństwo tego wyścigu do tegorocznej Wielkiej Warszawskiej. Dwaj goście zza granicy, bez problemu pokonujący najsilniejsze polskie konie… Ahhh… Musimy coś z tym zrobić!

PS. Brawo za świetną decyzję nie wystawiania Timemastera na kolejny długaśny dystans. To koń idealny na krótsze dystanse i cieszę się, że zostało to zauważone. Szkoda, że Airy Boy nie pobiegł w Wielkiej Warszawskiej. Bardzo lubię tego konia, bo chociaż ma „przestarzałe” pochodzenie, to jest bardzo solidny i idealny na długie dystanse. Na dodatek dosiadający go Aleksander Reznikov, to dżokej, który nie boi się zawalczyć o wygraną, co pokazał w tegorocznym Derby. Zawsze kibicuję temu duetowi!

Spadek motywacji, Yorkshire i niedzielne wyścigi

Dawno nic nie pisałam! Kilka rzeczy, a dokładnie dwie, odebrały mi prawie całą motywację i powoli powoli wracam do siebie. Po pierwsze, jakiś czas temu zaproponowano mi napisanie artykułu o japońskich wyścigach konnych. Podeszłam do tego na 100% profesjonalnie korzystając ze swojego doświadczenia i umiejętności językowych, sprawdzając wszystkie dane bardzo dokładnie. Mój artykuł się nawet spodobał :p. Niestety kiedy spytałam o pieniądze, dowiedziałam się, że wszystko będzie zależało od ilości wyświetleń tego artykułu na niezbyt popularnej już na pierwszy rzut oka stronie internetowej. Co więcej, powiedziano mi, że będą to kwoty symboliczne. Podziękowałam więc za współpracę na co w odpowiedzi otrzymałam średnio miłą wiadomość, w której pan powiedział mi, że nie mam z czego rezygnować, bo przecież żadnej współpracy nie było :p. Faktycznie, nie było!

Nie mam pojęcia co sobie ten pan myślał prosząc mnie o napisanie tak specjalistycznego artykułu. Jestem obecnie chyba jedyną osobą w Polsce, która jest w stanie napisać tyle na ten temat, a zostałam potraktowana jak jakiś wyzyskiwany praktykant dziennikarstwa, któremu wmawia się, że będzie miał do CV :p. Dodam jeszcze tylko, że napisanie artykułu zajęło mi jakieś 3-4 dni. No ja tam uważam, że moje 4 dni są warte więcej niż symboliczna kwota zależna od wyświetleń strony. Ostatecznie artykuł opublikowałam na swoim blogu i mam nadzieję, że kiedyś może się komuś przyda na coś.

Kolejną demotywującą kwestią ostatnich dni było moje szokujące odkrycie dotyczące wypłat pieniędzy z zakładów na polskiej stronie trafonline.pl. Czy to prawda, że pobierają oni sobie prawie 50% z wpłaconych pieniędzy? Może coś pomyliłam? Proszę niech mnie ktoś uświadomi :p. Zastanawiałam się już jakiś czas, dlaczego wypłaty są tak niskie i czy to wina okropnie małej liczby ludzi biorących udział w grze. Trochę poczytałam i okazało się, że to wina zachłanności :p. W taki sposób polskie wyścigi konne nigdy nie pójdą do przodu. Nie ma na to żadnych szans. Bardzo mnie to zdemotywowało i postanowiłam przestać grać. Wyścigi oglądam nadal.

Koniec tych jęków i czas na kilka aktualności. Widzieliście wczorajszy wyścig Yorkshire Oaks? Love wygrała z palcem w dupie :p. Zdaje się być silniejsza od Fancy Blue, o której pisałam trochę w mojej poprzedniej notce o japońskich wyścigach. Ciekawe czy weźmie udział w Łuku Tryumfalnym, bo coś czuję, że ma spore szanse. Ostatnio klacze radzą sobie super. Ciekawe, bo to dokładnie jak kobiety w świecie ludzi ;p.

Co do koni ze słowem Love w imieniu, w niedzielę pobiegnie moja ulubiona klacz, której wizerunek widnieje na głównej grafice mojego bloga – Love Kampf. Love Kampf to sprinterka, która biegnie jak jej się zachce :p. Jeśli dobrze wystartuje i zostawi wszystkich w tyle, to ma duże szanse na zwycięstwo. Jeśli nie, to raczej nie ma opcji, że będzie atakować z tyłu. Nie mogę się doczekać! Oprócz Love Kampf, w innym mieście wystartuje też mój inny ulubieniec Black Hole. Lubiłam tego konika jeszcze zanim okazało się, że mamy urodziny tego samego dnia! :p

Oba koniki startują w głównych niedzielnych gonitwach. Ale będą emocje!

Mały prezent od Japan Racing Association

Dziś krótka notka z okazji wesołego wydarzenia.

Prawie dwa miesiące temu odbyło się japońskie Derby w Tokio. Z tej okazji, tutejszy związek wyścigów konnych zorganizował loterię. Praktyka ta jest tutaj bardzo popularna i to nie tylko z okazji Derby. Loterie z nagrodami organizuje się również z okazji innych ważniejszych gonitw w sezonie.

Na obecną chwilę wyścigi konne, to chyba najpopularniejszy sport wśród Japończyków. Najpopularniejszy sport do oglądania oczywiście. Japończycy chociaż lata świetności gospodarczej mają już za sobą, bardzo chętnie wydają swoje ostatnie pieniądze na zakłady i jest to zrozumiałe – jeśli szczęście dopisze, można się na tym dorobić prawdziwej fortuny! Mi samej udało się kilka razy trafić niezłe sumki, ale do fortuny wciąż daleko :p.

Wracając do tematu! Postanowiłam wziąć udział w owej loterii i choć nie trafiłam telewizora czy tabletu, to i tak się cieszę. Trafiła mi się najniższa ze wszystkich nagród z puli – karta pamiątkowa ze zdjęciem zwycięskiego konia Contrail (syna słynnego Deep Inpact). Karta ta jest kartą upominkową o wartości 500 jenów (ok. 18 zł). Co więcej, tym razem dołączona została do niej też naklejka, z której bardzo się cieszę.

Całość prezentuje się tak:

tekturowa koperta (?)
karta
naklejka

Kartę oczywiście zostawię sobie na pamiątkę. Contrail, to bardzo silny koń, który jak do tej pory nie przegrał żadnej swojej gonitwy (a biegł już pięć razy). Bardzo możliwe, że będzie to kolejna japońska legenda, którą w dodatku dane mi było zobaczyć na żywo. Napiszę o tym i o Contrail więcej w innym wpisie. Do następnego!