Podsumowanie weekendu [24-25.10.2020] – Contrail zdobywa Triple Crown

Jesień to zdecydowanie najciekawsza pora dla japońskich wyścigów. Tydzień temu Triple Crown dla klaczy, a tym razem dla ogierów, w którym na dodatek brał udział nasz sławny Contrail, o którym mam wrażenie, piszę prawie co tydzień :p.

Gonitwa G1 Kikka-shō, to bardzo ważne wydarzenie w kalendarzu japońskich wyścigów konnych. Taki jakby japoński St. Leger Stakes. Długi dystans 3000 metrów, z którym mogą nie poradzić sobie nawet najwięksi faworyci, budzi spore emocje. Tak było i w tym roku. Zdecydowanym faworytem wszystkich był niepokonany jak dotąd 3letni ogier Contrail (Deep Impact, Rhodochrosite po Unbridled’s Song) w duecie z dżokejem Yuichim Fukunagą. Znalazła się jednak spora grupa osób, które zaczęły wątpić w to, że Contrail da rade tym 3000 metrom i że jak ma kiedyś przegrać, to zrobi to właśnie teraz (mówili tak też i poprzednim razem :p). Koniec końców zakład obstawiający zwycięstwo Contrail wynosił x1.1, co oznacza, że w głębi serca wszyscy wierzyli, że to właśnie on jako pierwszy dobiegnie do celownika.

Kolejny koń na liście faworytów to dopiero x10.3 – Weltreisende (Dream Journey, Mandela po Acatenango), 3letni ogier, który zajął trzecie miejsce w tegorocznym Derby. Skoro w wyścigu nie brał udział koń z miejsca drugiego, wszyscy uznali za logiczne, że to właśnie Weltreisende – tak jak to było w przypadku Derby – zajmie kolejne miejsce po zwycięskim Contrail. W typach specjalistów, jako najgroźniejszy rywal dla Contrail przedstawiany był jednak Babbitt (Nakayama Festa, Art Ryoko po Taiki Shuttle) – x12.5. Babbitt wygrał 4 poprzednie gonitwy, w tym jedną G3 i jedną G2, z czego wnioskować można, że jest w świetnej formie i na pewno będzie liczył się w rozgrywce. Zakłady na kolejne konie, to już x23, x34.9, x42.2 itd – czyli spora przepaść między faworytem. Nie zapominajmy jednak, że to wyścig G1, a więc każdy koń z listy startujących, to koń ze ścisłej czołówki, który gdyby pobiegł u nas, stałby się z pewnością koniem legendą :p. Ja osobiście kibicowałam 14stemu z listy faworytów – Black Hole (Gold Ship, Viva Bouque po King Kamehameha), który należy do grona moich ulubionych koników i któremu kibicuję wiernie od samego początku kariery. Jestem z niego bardzo dumna, że dotarł tak daleko i bierze udział w gonitwach G1.

Kto wygrał? Oczywiście Contrail. Czy było łatwo? Tym razem nie! Okazało się, że Contrail doczekał się godnego rywala, ale nie był to ani Weltreisende, ani Babbitt, a koń z jak ja to lubię nazywać serii „Starożytna Grecja” (ponieważ w Japonii jest cała grupka koni z takimi imionami) – Aristoteles (Epiphaneia, Blue Diamond po Deep Impact). Aristoteles miał wcześniej na swoim koncie 3 zwycięstwa i kilka drugich miejsc, ale żaden z tych wyścigów nie był wyścigiem grupowym. Świetny rodowód i równie świetny dżokej, który go tego dnia dosiadał – Christophe Lemaire, sprawiły, że znalazł się on na dosyć wysokim, czwartym miejscu listy faworytów. Mało kto spodziewał się jednak, że pobiegnie na tyle dobrze, że przez moment da nadzieje na swoje zwycięstwo w starciu z Contrail. Ostatecznie, po emocjonującym pojedynku dwóch ogierów na ostatniej prostej, Aristoteles zajął miejsce drugie. Zyskał sobie tym samym pozycję faworyta w swoich kolejnych gonitwach.

Trzecie miejsce wywalczył sobie kolejny koń z listy faworytów – Satono Flag (Deep Impact, Balada Sale po Not For Sale). Ja niestety w swoich typowaniach kompletnie go pominęłam no i dlatego nie trafiłam :p. O mały zawrót głowy przyprawił mnie za to mój dzielny Black Hole, który mało brakowało, a znalazłby się w pierwszej trójce! Ostatecznie wyścig ukończył na i tak świetnej, piątej pozycji. Czwarte miejsce należało zaś do ogiera Deep Bond (Kizuna, Zephyranthes po King Halo) i jak się temu wszystkiemu dobrze przyjrzeć, to można zauważyć, że pierwsze cztery miejsca należą do koni po Deep Impact :p. Co te japońskie wyścigi by bez niego zrobiły. Na dole można obejrzeć video z wyścigu. Contrail – nr 3, kask czarny, Aristoteles nr 9, kask żółty.

Contrail zdobywa trzecią koronę

Contrail zwyciężając Kikka-sho, wywalczył sobie trzecią koronę i zapisał się na dobre w historii japońskich wyścigów. Zaraz po jego zwycięstwie, na telefon przyszło mi powiadomienie z yahoo news, a kolejnego dnia można było go zobaczyć na okładkach gazet sportowych na terenie całego kraju. Fotoreporterom najbardziej do gustu przypadło zdjęcie, na którym Yuichi Fukunaga wyciąga w górę rękę z wystawionymi trzema palcami, które mają symbolizować właśnie Triple Crown. Brawa dla tej dwójki!

Tygodnik Gallop, który sama często kupuję

Warto wspomnieć też, że nagroda za pierwsze miejsce wyniosła 120 milionów jenów, czyli jakieś 4 464 000 zł. Ahhh…

To wszystko działo się w Kioto, a w Tokio? Trochę mniej emocjonujący, aczkolwiek bardzo interesujący wyścig Listed – Brasil Cup, dla koni 3letnich i starszych, dirt, 2100 m. Tutaj również biegł jeden z moich ulubionych koni – klacz Kanashibari (Precised End, Miracle Cross po Fuji Kiseki). Pobiegła dobrze, ale nie dała rady dobiec do pierwszej trójki. Cieszę się jednak, że bierze udział w tak dobrych gonitwach i liczę na nią następnym razem! W gonitwie zwyciężył zaś konik biały – Hayayakko, o którym wspomniałam w notce o białych japońskich koniach. A propos! Za tydzień biegnie klacz Sodashi – najsilniejszy być może do tej pory biały koń! Będę trzymać za nią kciuki. Brasil Cup możecie zobaczyć na dole. Hayayakko biegnie z numerem 1.

Biały konik znowu zwycięża

To by było na tyle w dzisiejszej notce. Przepraszam za koślawe i niezgrabne zdania. W ogóle mi się nie kleiły dziś… Dlatego w tym tygodniu napiszę jeszcze jedną notkę dotyczącą nadchodzącego weekendu, w tym wyczekiwanej gonitwy Tenno-sho, która jest na tyle ważna, że zasługuje na trochę lepszą zapowiedź, niż jedno zdanie od niechcenia na koniec tej notki :p. Zatem, do zobaczenia!

PS. Contrail wskoczył na pierwsze miejsce listy faworytów w przyszłorocznym Łuku Tryumfalnym, w którym prawdopodobnie nawet nie pobiegnie :p.

Podsumowanie weekendu [17-18.10.2020] – finał Triple Crown dla klaczy G1

Kolejny emocjonujący weekend za nami! W sobotę gonitwa G2 w Tokio, w niedzielę G1 w Kioto, która jest w dodatku finałem gonitw z cyklu Triple Crown dla klaczy. Czy młodej klaczy Daring Tact udało się zdobyć trzecią w karierze koronę? O tym i kilku innych ciekawych rzeczach w dzisiejszej notce!

SOBOTA

Sobota była dla mnie dniem szczęśliwym pod względem zakładów. Obudziłam się dopiero o 11:00, a mój chłopak oglądał wyścigi już od 9:00. Dołączyłam do niego, ale byłam wciąż nieco zaspana i kiepsko kontaktowałam. Trafiłam akurat na wyścig debiutantów, a serię te bardzo lubię, bo przy wyborze koni, nie trzeba się kierować poprzednimi wynikami (których nie ma). Podczas japońskiej transmisji wyścigów, bardzo poważnie traktowany jest padok. Konie pokazuje się dokładnie (nie tak jak u nas, że za jakimiś słupami na przemian z wywiadem ze studia :p) i zawsze zapraszany jest specjalista, który opisuje danego konia. Np. „koń przybrał trochę na wadze i wygląda bardzo dobrze. Jest też bardzo skupiony, więc wydaje się, że powinien dziś dobrze pobiec”, albo coś w stylu „-10 kg, wygląda biednie”. czy „widać, że to jeszcze dziecko”. Pozytywne i negatywne opinie, które mają pomóc nam kibicom zdecydować, jaki zakład kupić. Zawsze podawana jest też waga konia i różnica wagi między dzisiejszym i poprzednim jego występem. Dzięki temu wiemy, czy koń dużo trenował, czy może trochę się zapuścił itp. Ponieważ wciąż byłam zaspana, pomyślałam, że podoba mi się koń z imieniem Party Mode (Asia Express, Meine Respect po Lincoln). Co więcej, dosiadał go mój ulubiony dżokej Kitamura Yuichi, dlatego byłam zdecydowana, że wybieram Party Mode! Brakowało mi kogoś do pary, więc korzystając z okazji, że pan komentator i mój chłopak uznali, że koń Hayabusa Utopia (Fenomeno, Niraikanai po Montjeu), jest całkiem dobry mimo braku popularności, postanowiłam, że będzie to mój drugi koń. Kupiłam więc zakład WIDE tych dwóch koników i proszę, z trzech złotych zrobiło się 100. Zaraz po tym wyścigu, trafiłam kolejny zakład plus 120 zł! Do końca dnia nie opuszczał mnie dobry nastrój.

IRELAND TROPHY FUCHU HIMBA STAKES G2

Październik w tym roku jest wyjątkowo deszczowy, co ma wpływ również i na wyścigi. Sobotnie wyniki zaskakiwały. Najbardziej zdziwił chyba wyniki wyścigu G2, w którym trzy pierwsze miejsca zajęły trzy ostatnie konie z listy faworytów! Co więcej, pierwsza do celownika dobiegła klacz, która nie radzi sobie w deszczu najlepiej. Jak widać, dane nie zawsze się sprawdzają, a konie zaskakują. Ireland Trophy Fuchu Himba Stakes, to wyścig na 1800 metrów, dla klaczy 3letnich bądź starszych. Zwycięstwo w tej gonitwie daje pierwszeństwo w uczestnictwie w listopadowym Queen Elizabeth II Cup – wyścigu G1 dla klaczy 3letnich i starszych na 2200 metrów. Swoją drogą warto byłoby wziąć przykład z Japończyków i tak samo zgrabnie ułożyć program gonitw u nas – tak, żeby wszystko ze sobą się łączyło i miało więcej sensu. Wyścig wygrała Salacia (Deep Impact, Salomina [mama silnego 3latka Saliosa, o którym pisałam w poprzedniej notce!) po Lomitas) dosiadana, przez wspomnianego wcześniej Kitamurę Yuichiego. Faworytka i zwyciężczyni ubiegłorocznego Japońskiego Oaks – Loves Only You (Deep Impact, Loves Only Me po Storm Cat) nie poradziła sobie z panującymi warunkami i zajęła dopiero piąte miejsce. Wyścig możecie obejrzeć poniżej. Salacia – nr 4, niebieski kask, Loves Only You – nr 5, żółty kask.

Salacia zaskakuje wszystkich

SHUKA-SHO G1

Najważniejszą gonitwą dnia była jednak Shuka-sho – gonitwa G1 dla 3letnich klaczy, na 2000 metrów. Shuka-sho jest finałem cyklu Triple Crown dla klaczy. Wcześniejsze dwa wyścigi odbywają się kolejno w kwietniu i w maju. Nagroda za pierwsze miejsce w Shuka-sho wynosi około 3 680 000 złotych. Jest o co się bić. Tym razem wielką faworytką wszystkich była klacz Daring Tact (Epiphaneia, Daring Bird po King Kamehameha), która zwyciężyła w tym roku dwie poprzednie gonitwy Triple Crown. Co więcej, pochodzi ona z bardzo małej stajni Hasegawa Bokujo, a nie np. jak to zwykle bywa z wielkiego Shadai Group, o którym już kiedyś wspominałam. Daring Tact została zakupiona za około 475 000 zł, co w sumie nie odbiega aż tak od kwot za nasze najdroższe konie w Polsce. Jej tata – Epiphaneia, został w 2014 roku ogłoszony drugim najsilniejszym koniem na świecie, a mama Daring Bird nie biegała prawie wcale, dlatego Daring Tact była tania. Daring Tact ma na swoim koncie już 3 wygrane gonitwy G1 (w tym tegoroczne Oaks), jedną wygraną gonitwe listed, oraz wygrany debiut – nie przegrała w swojej karierze jeszcze ani razu! Od początku kariery dosiadana jest przez Matsuyamę Koheia. Poniżej możecie obejrzeć wyścig. Bardzo zaskakujące były drugie i trzecie miejsce, które zajęły konie nr 9 i 10 z listy faworytów. Nie było łatwo trafić… Daring Tact – nr 13, kask pomarańczowy.

Trzecia korona Daring Tact

JRA ufundowało dla Daring Tact niespodziankę z okazji zwycięstwa we wszystkich gonitwach z Triple Crown. Wygląda efektownie. Ciekawe co robią z niespodziankami przygotowanymi dla tych, którzy jednak nie wygrali :p. Do następnego wpisu!

Podsumowanie weekendu [10-11.10.2020]

W mojej serii Podsumowanie weekendu chciałabym opisać jak najwięcej, ale zdaję sobie sprawę, że po pierwsze byłoby za długie, a po drugie za nudne, dlatego staram się opisywać tylko najważniejsze wydarzenia lub ewentualnie jakieś ciekawe incydenty, które zapadły mi w pamięć. Przyznam szczerze, że po mojej fali niepowodzeń hazardowych staram się ostatnio nie patrzeć zbyt dokładnie na gonitwy! Wiadomo jak jest, zawsze się zobaczy jakiegoś fajnego konia, na którego się chce postawić, albo nie daj boże jakiegoś swojego ulubionego! Dlatego właśnie tym razem postanowiłam, że skupię się tylko na głównych mityngach.

Miniony weekend był pierwszym od bodajże marca, w którym wzięła udział publiczność. Japońskie wyścigi to naprawdę wielkie pieniądze – nie tylko dla Japan Racing Association, ale również i dla samego skarbu państwa, do którego trafia 10% utargu z zakładów. Dlatego właśnie bardzo uważa się tu na Covid19. Nawet jeden przypadek wśród któregoś z dżokejów mógłby spowodować wielkie kłopoty i przeszkodę w dalszym kontynuowaniu rozgrywek. Mimo całkowitemu zakazowi wpuszczania publiczności na teren torów wyścigowych, utarg z zakładów ku zdziwieniu wszystkich nie zmalał, a co więcej – wzrósł! Minęło już trochę czasu i organizatorzy postanowili wpuścić na tory po 1000 kibiców, którym szczęśliwie udało się wylosować możliwość wejścia w internetowej loterii. Na torze muszą oczywiście przestrzegać podstawowych zasad, np. stać w określonej odległości od siebie czy nie podchodzić zbyt blisko padoku.

Przejdźmy jednak do samych wyścigów. Wydarzeniem tego tygodnia była zdecydowanie gonitwa G2 dla koni trzyletnich i starszych, na 1800 metrów – Mainichi Okan, w Tokio. Nagroda za pierwsze miejsce wynosi w przybliżeniu 2 400 000 złotych, za drugie 980 000 złotych, za trzecie 617 000 złotych, za czwarte 360 000 złotych, a za piąte już „jedynie” 240 000 złotych. Mainichi Okan jest wyścigiem traktowanym jako wyścig próbny przed jedną z najważniejszych gonitw w japońskim kalendarzu wyścigowym – Tenno Sho (G1), czyli Nagrodą Cesarza. Tenno Sho rozgrywane jest dwa razy do roku, wiosną i jesienią. Wersja wiosenna, jest najdłuższą pod względem dystansu gonitwą G1 w Japonii (3200m). Jako ciekawostkę można wspomnieć, że w 2006 roku, wiosenne Tenno Sho zwyciężył Deep Impact, pobijając rekord (3:13.4) na tym dystansie, ustanowiony w 1988 na Wellington Cup w Nowej Zelandii (3:15.59). Rekord Deep Impact został pobity dopiero w 2017, również podczas Tenno Sho, przez japońskiego konia Kitasan Black (Blactide, Sugar Heart po Sakura Bakushin O) (3:12.5).

No ale wracając do naszej niedzielnej Mainichi Okan, tegorocznym niekwestionowanym faworytem był ogier Salios (Heart’s Cry, Salomina po Lomitas), który miał za sobą pięć gonitw – trzy wygrane i dwie zakończone na miejscu drugim. Nie było to jednak byle jakie miejsce drugie! W obu przegranych gonitwach (w tym tegoroczne Derby) zwyciężył Contrail – syn Deep Impact i być może najsilniejszy obecnie japoński koń, o którym wspominam na tym blogu bardzo często. Nie ma się więc czego wstydzić. Co więcej, Salios dosiadany jest przez dżokeja numer jeden w Japonii – Francuza Christophe’a Lemaire. Salios to niekwestionowana czołówka japońskich wyścigów, dlatego warto obejrzeć tę gonitwę. Salios biegnie z numerem 9, pomarańczowy kask. Link poniżej:

Zwycięstwo Saliosa i tylko dwa baciki

Osobiście byłam bardzo zadowolona, bo udało mi się wytypować dwa konie do pierwszej trójki. Było to wspaniałe uczucie po passie niepowodzeń!

Tego samego dnia na torze w Kioto odbywała się gonitwa G2, która również jest wyścigiem próbnym przed Tenno ShoKyoto Daishoten (2400m, dla koni 3letnich lub starszych). Czego wcześniej nie wspomniałam, wygrana w Mainichi Okan oraz Kyoto Daishoten daje pierwszeństwo w starcie w jesiennym Tenno Sho. Nagrody pieniężne w Kyoto Daishoten wynoszą tyle samo, co w tokijskim Mainichi Okan. Głównym faworytem wyścigu był sześcioletni Kiseki (Rulership, Blitz Finale po Deep Impact), bardzo silny, ale za to humorzasty ogier, który dysponuje niesamowitym przyspieszeniem. Niestety używa go tylko wtedy, kiedy mu się to podoba. Często miewa też problemy ze startem (po wielu treningach pod tym kątem jest znacznie lepiej) i sprawia ogólnie sporo kłopotów – zwłaszcza kupującym zakłady. Nigdy nie wiadomo kiedy Kiseki postanowi pobiec ze wszystkich sił, a kiedy zrobi nam psikusa. Uwielbiam oglądać gonitwy, w których bierze udział. Czasem biegnie na samym końcu, żeby za chwilę wybiec na sam front i znów wrócić na koniec. Powstają nawet internetowe żarty na jego temat. Kiedy w jednym z kwietniowych wyścigów G2 był niekwestionowanym faworytem (x1.6), spóźnił się okrutnie i zajął ostatecznie miejsce 7. Japończycy potrafią wydać na zakłady naprawdę ogromne sumy, ale lubią się też pośmiać ze swoich porażek. Na dole jeden z żartów a propos wspomnianego wyścigu. Premier Japonii Shinzo Abe (teraz już były premier) w roli każdego, kto postawił na wygraną Kisekiego fortunę oraz okropny start Kisekiego (spiker: RUSZYŁY! KISEKI NA SAMYM TYLE, BARDZO SPÓŹNIONY).

Żeby przekonać się jak silny jest Kiseki, proponuję obejrzeć cały ten wyścig. Kiseki biegnie z numerem 9, kask różowy. Mimo ogromnej straty, ostatecznie wysuwa się na prowadzenie aż dwa razy. Niesamowity koń! Być może niektórzy z was pamiętają go z zeszłorocznego Prix de l’Arc de Triomphe, w którym zajął siódme miejsce.

Ah ten Kiseki

Wracając jednak do wyścigu niedzielnego, Kiseki pobiegł bardzo „poważnie” jak na niego i zajął miejsce drugie. Pierwsze należało do pięciolatka – Glory Vase (Deep Impact, Mejiro Tsubone po Swept Overboard), a więc również do konia po Deep Impact! Co by ta Japonia zrobiła bez Deepa! Na dole przebieg gonitwy, Kiseki to nr 2 i kask biały, Glory Vase nr 13 i kask pomarańczowy.

Potomkowie Deep Impact w akcji

Do zobaczenia w kolejnej notce!

Wielka Warszawska 2020 – moje wrażenia

Tegoroczna Wielka Warszawska była wyjątkowa. Wszystko dzięki wyjątkowemu gościowi z Czech – Nagano Gold, który chociaż nie musiał, zaszczycił nas swoją obecnością. Od samego pojawienia się informacji dotyczącej zapisu Nagano Gold do WW, byłam bardzo zdziwiona dlaczego tej klasy koń przyjeżdża ścigać się do nas. Jestem fanką polskich wyścigów, ale trzeba przyznać, że nie jesteśmy jeszcze na poziomie światowym ani pod względem jakości wyścigów, ani pod względem nagród, dlatego do samego końca nie wierzyłam, że Nagano Gold naprawdę przyjedzie i codziennie sprawdzałam newsy z nadzieją, że jednak to zrobi. No i na szczęście, przyjechał! Po co?

Wyścig bardzo mi się podobał i tak jak większość widzów, byłam bardzo podekscytowana walką Nagano Gold z Night Tornado na ostatniej prostej. Przez moment wyglądało to, jakby faktycznie nasz Night Tornado był godnym rywalem dla czeskiego 6ciolatka. No ale jak już się spojrzało na to wszystko trzeźwo, to dało się zauważyć, że Nagano Gold wygrał wyścig z wielką łatwością i nie pokazał nam, bo nie musiał pokazywać, wszystkich swoich możliwości. To była dla niego rozgrzewka.

NIGHT TORNADO

Według mnie, dosiadający Nagano – Vincent Cheminaud, z jakiegoś powodu obrał sobie Night Tornado za konia, za którym będzie sobie spokojnie podążał, potem przyspieszy, co sprawi, że NT również będzie starał się dotrzymać mu kroku, a na koniec strzeli parę razy z bata, zostawi Night Tornado i pobiegnie do mety. Być może wiedział, że Night Tornado należy do grona faworytów i że dzięki temu nie będzie musiał sam przebijać się przez resztę koni, tylko zrobi to za niego nasz 3latek. Moim zdaniem właśnie to sprawiło, że Night Tornado miał szansę na ten emocjonujący pojedynek na ostatniej prostej i w konsekwencji czego drugie miejsce. Trochę jakby przypadek? Chciałabym jednak pochwalić jednego z moich ulubieńców – Stefano Murę, który jak zwykle pokazał, że jest dżokejem na poziomie światowym. Jak dobrze, że go mamy. Brawo!

NEMEZIS

Nasza kochana Nemezis już od jakiegoś czasu wygląda na zmęczoną. Zawsze wydaje mi się, że jest jakoś źle używana… Za długi dystans? Tak czy siak, jej trzecie miejsce nie wyglądało jakoś spektakularnie, ale też nie można jej zbyt wiele zarzucić. Pobiegła po swojemu, nie próbując nawet walczyć o miejsce pierwsze, co moim zdaniem było dobrą decyzją, biorąc pod uwagę fakt, że rywalizuje z koniem z wyższej półki. To był niezły bieg dla Nemezis, ale warto byłoby pomyśleć o krótszych dystansach i odpoczynku dla niej.

NIGHT THUNDER I PETIT

To co działo się za Nemezis, to już no comment :p. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego wrzuciłam Night Thundera i Petit do jednej kategorii? A to dlatego, że właśnie te dwa konie postanowiły, że nie będą zadawalać się jakimiś tam dalszymi miejscami i powalczą o pierwsze! Przerost ambicji okazał się dla nich zgubny, ale być może warto pochwalić ich za odwagę. Night Thunder uparcie wystawiany jest na długie dystanse, co moim zdaniem jest błędem, bo widać wyraźnie, że nie daje rady. Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę także Szczepan Mazur, który zawsze mądrze prowadzi go jak najbliżej wewnętrznej linii, żeby ten przebiegł jak najmniej. Tym razem taktyka ta nie wystarczyła. Na padoku prezentował się jednak wspaniale, chyba najlepiej z polskich koni i w tym miejscu chciałabym pochwalić trenera Adama Wyrzyka, który zawsze przygotowuje konie tak, że wyglądają na padoku naprawdę światowo.

Co do Petit, to również bardzo ładnie się prezentował. Przyznam szczerze, że jest to jeden z moich ulubionych koni ścigających się w Polsce i wierzę, że jeszcze sporo namiesza. Po obejrzeniu wywiadu z trenerem Ziemiańskim przed Wielką Warszawską, w którym Petit skakał, kręcił się i lizał Annemarię, upewniłam się w przekonaniu, że to po prostu jeszcze dziecko i swoje prawdziwe możliwości pokaże nam być może w sezonie przyszłym. Podczas Wielkiej Warszawskiej przyspieszył za szybko. Moim zdaniem Petit, jest typowym koniem długodystansowym, który powinien jak najdłużej biec sobie z tyłu i zbierać energię na ostatnie metry. Gdy Nagano Gold ruszył do przodu, Petit próbował dotrzymać mu kroku, ale nie starczyło mu już na to siły.

PLONTIER, HIPOP DE LOIRE, DELOS, LIAQURA

Plontier szczerze mówiąc nie rzucił mi się w oczy ani razu. Jakoś tam mu się udało dotrzeć na to ostatnie płatne miejsce :p. Jeśli chodzi o Hipopa, to moim zdaniem ten koń albo nie nadaje się zbytnio do wyścigów, albo jest jakoś źle używany. Jest to z pewnością koń silny i z predyspozycjami, ale coś go jednak blokuje. Moim zdaniem warto byłoby dać mu szansę w krótkich dystansach, bo szybkość to on ma, tylko gorzej z jej utrzymaniem. Może się okazać, że jest urodzonym sprinterem! Delos bardzo pięknie wyglądał na padoku. Był to mój numer 2 w kategorii padok :p. Rywali miał jednak tym razem bardzo silnych i trudno mu się dziwić, że sobie nie poradził. Dobrze jednak, że mieliśmy jakiegoś reprezentanta polskiej hodowli. Liaqura, to moim zdaniem koń zdecydowanie za słaby, żeby pełnić rolę lidera, ale w Polsce to chyba dosyć częsta praktyka, że na lidera wybiera się konie słabe. Moim zdaniem to tak nie działa i trzeba kogoś, kto naprawdę będzie potrafił narzucić tempo.

To już koniec mojej analizy. Są to oczywiście tylko moje wnioski i każdy może widzieć wyścig zupełnie inaczej ze swojej perspektywy. Wracając do pytania, które zadałam na wstępnie, po co Nagano Gold do nas przyjechał? Powodów może być kilka. Po pierwsze, pewne pieniądze, może nie za duże, ale zawsze cośtam wpadnie. Po drugie, konie to bardzo mądre stworzenia i fakt wygranej dodaje im pewności siebie. Pewność siebie przyda się Nagano Gold za 2 tygodnie, kiedy będzie brał udział w wyścigu grupowym. Po trzecie, pobiegł lekko, bez zbędnego wysiłku, co również było dobrą rozgrzewką przed nadchodzącym wyścigiem.

Na koniec chciałabym zachęcić wszystkich do porównania sobie jak pobiegł Nagano Gold u nas, a jak w Prix Foy, gdzie zajął miejsce trzecie. Dwa inne konie :p. A, no i też tak mi się przypomniało… Warto przypomnieć sobie tegoroczną Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego, w której niemiecki Monpti z łatwością pokonał naszą czołówkę koni. Zwróćcie uwagę na podobieństwo tego wyścigu do tegorocznej Wielkiej Warszawskiej. Dwaj goście zza granicy, bez problemu pokonujący najsilniejsze polskie konie… Ahhh… Musimy coś z tym zrobić!

PS. Brawo za świetną decyzję nie wystawiania Timemastera na kolejny długaśny dystans. To koń idealny na krótsze dystanse i cieszę się, że zostało to zauważone. Szkoda, że Airy Boy nie pobiegł w Wielkiej Warszawskiej. Bardzo lubię tego konia, bo chociaż ma „przestarzałe” pochodzenie, to jest bardzo solidny i idealny na długie dystanse. Na dodatek dosiadający go Aleksander Reznikov, to dżokej, który nie boi się zawalczyć o wygraną, co pokazał w tegorocznym Derby. Zawsze kibicuję temu duetowi!

Podsumowanie weekendów [26-27.09.20 i 03-04.10.20]

Cóż to były za emocjonujące dwa weekendy. Na wstępie chciałabym się trochę pochwalić, że moje przewidywania z poprzedniej notki się prawie całkowicie sprawdziły! Do łuku wybrałam trzy konie, z czego jeden z nich zwyciężył. W Operze wygrała Tarnawa, tak jak mówiłam, a Inter Royal Lady zmieściła się w pierwszej ósemce! Jestem z siebie dumna, ale nie bardziej niż z Inter i Szczepana Mazura, którym poszło naprawdę dobrze. Szczepan w ogóle nie odstaje od czołówki, a Inter Royal Lady jeszcze trochę pobiega na zachodzie i na pewno wygra jakiś wyścig G3, a może i G2? Trzeba tylko nadrobić zaległości z Polski i do przodu!

Tutaj chciałabym na chwilę wrócić do japońskich wyścigów sprzed tygodnia, a dokładniej do wyścigu na który wszyscy czekali – Kobe Shinbun Hai (G2). Wszyscy czekali, bo chcieli zobaczyć jak poradzi sobie Contrail – wielokrotnie wspominany na tym blogu przeze mnie 3letni ogier po legendarnym Deep Impact. Kobe Shinbun Hai to wyścig dla 3letnich ogierów na dystansie 2200 metrów. Łącznie z Contrail, brało w nim udział kilka koni, które startowały w tegorocznym Derby, dlatego można było spodziewać się, że to właśnie konie z czołówki Derby trafią do niej i tym razem. Wielkim faworytem był oczywiście Contrail, a ci którzy obstawiali jego zwycięstwo, nie mogli liczyć na wielkie pieniądze. Zakład wynosił bowiem 1.1. Na pewno byli jednak tacy, którzy zdecydowali się pomnożyć swój majątek chociaż o te 1.1, bo w końcu niecodziennie trafia się taki pewniak jak właśnie Contrail. Innych faworytów nie było. Zwycięstwo kolejnego konia było typowane aż na 1:20, więc to spora różnica. Na wszelki wypadek dodam, Contrail wyścig zwyciężył ;).

W gronie kandydatów na drugie miejsce, znajdował się Weltreisende – koń, który zajął trzecie miejsce w Derby. Ja postanowiłam go zignorować, co było dla mnie zgubne! Nie zasłużył sobie na to, bo okazał się koniem silnym, któremu można zaufać. To obecność Contrail powoduje, że wszystkie inne konie chociaż silne, wydają się takie sobie. Weltreisende zajął miejsce drugie.

Niemałym zaskoczeniem okazał się Robertson Quay, który obstawiany na 1:112, dobiegł na miejsce trzecie w naprawdę dobrym stylu. Jego ostatnia prosta robi wrażenie. Zapraszam do obejrzenia wyścigu. Contrail to numer 2 i biały kask, Weltreisende numer 18 i kask różowy, a Robertson Quay to numer 5 i kask czerwony.

Kobe Shinbun Hai – kolejne zwycięstwo Contrail

Kolejnym ekscytującym wydarzeniem było niedzielne Sprinters Stakes – wyścig G1, dla najlepszych sprinterów (3 lata lub starszych), na dystansie 1200 metrów. Jesienny klasyk! Jesień, to ogólnie super czas w japońskich wyścigach – dużo G1. Na wstępie powiem tylko, że brała w Sprinters Stakes udział moja ukochana klacz Love Kampf, która 2 lata temu zajęła w tym wyścigu miejsce drugie! Tym razem niestety zajęła drugie od końca :p. Ale to co!

Faworytką wyścigu była czteroletnia klacz po Deep Impact Gran Alegria, dosiadana przez francuskiego dżokeja Christopha Lemaire, który jest obecnie numerem jeden wśród dżokejów ścigających się w Japonii. Zgodnie z oczekiwaniami klacz wygrała i pokazała też, że jest na zupełnie innym poziomie niż jej rywale. Ostatnia prosta, to była dla niej pestka.

Kolejna z faworytek – Mozu Superflare (klacz po amerykańskim Speightstown, zwycięzcy Sprint Breeders’ Cup 2004), niestety nie dała sobie rady z panującymi warunkami i skończyła bieg na miejscu dopiero dziesiątym. Drugie miejsce należało zaś do Danon Smash – ogiera po sławnym japońskim sprinterze i reproduktorze Lordzie Kanaloa. Danona Smasha dosiadał plasujący się obecnie na drugim miejscu w rankingu dżokejów Yuga Kawada.

Trzecie miejsca to klasycznie koń mniej spodziewany :D. Tym razem była to klacz A Will a Way (po japońskim Just A Way, który wygrywał również w Dubaju). Wyścig można zobaczyć poniżej. Gran Alegria nr 10 – żółty, Mozu Superflare nr 3 – czarny, A Will a Way nr 16 – różowy. Warto obejrzeć, bo końcówka jest naprawdę ciekawa. Gran Alegria i A Will a Way przybiegają na metę nagle, z samiutkieeego końca.

Sprinters Stakes

No a wieczorem przyszła pora na europejskie wyścigi, które były jeszcze bardziej ekscytujące. Japońscy dziennikarze byli już tak zmęczeni, że wszystkim kleiły się oczy. Od rana tyle wrażeń i pracy!

Na koniec chciałam napisać tylko, że Inter Royal Lady spisała się świetnie i czeka nas wszystkich ekscytujący i pełen nadziei rok 2021. Inter Royal Lady ma naprawdę spore szanse na zwycięstwa w światowych wyścigach. Trzymam kciuki!

Szybka notka przed Prix de l’Arc de Triomphe

Mam trochę zaległości, bo muszę opisać zeszłotygodniowe i dzisiejsze wyścigi w Japonii, ale zanim to zrobię, muszę powiedzieć na kogo stawiam w tegorocznym Łuku i przy okazji startu Inter Royal Lady – w Prix de l’Opera.

Jeśli chodzi o Prix de l’Arc de Triomphe, zdaje mi się, że wynik będzie dosyć przewidywalny i w pierwszej trójce znajdą się Stradivarius, Enable i Sottsass. Jeśli miałabym dodać kogoś jeszcze, to dodałabym Way To Paris. Wielka szkoda, że w ostatniej chwili nie dopuszczono do wyścigu irlandzkich koni. Bardzo chciałam zobaczyć japońską legendę Yutakę Take dosiadającego Japan. No i Serpentine, który znajdował się w gronie moich faworytów. Jako ciekawostkę dodam, że w Japonii świetnie sprzedaje się zakład na japońską Deirdre, która raczej nie ma tym razem aż tak dużych szans :D. Japończycy lubią kupować tak zwany „ouen baken”, czyli „zakład dopingujący”.

W Prix de l’Opera chciałam kibicować Fancy Blue, ale nie wystąpi, więc z moich faworytów zostaje Tarnawa! Bardzo chciałabym również, żeby Inter Royal Lady pobiegła jak najlepiej. Żeby tak chociaż do pierwszej ósemki dała radę, to już będzie super!

Do zobaczenia po wyścigach! ♡