T O Keynes zwycięża Champions Cup 2021

Jesteśmy już po Champions Cup 2021. Z powodu wielkiej przegranej w zakłady nie dałam rady napisać notki zaraz po wyścigu! Ale znalazłam chwilę i zrobię to teraz. Jak już się pewnie domyślacie, Sodashi nie udało się zwyciężyć. Ale od początku!

22. Champions Cup zwyciężył ostatecznie faworyt publiczności – T O Keynes (Sinister Minister, Maxim Cafe po Manhattan Cafe). Drugie miejsce zajął zwycięzca poprzedniej edycji wyścigu i trzeci na liście faworytów – Chuwa Wizard (King Kamehameha, Chuwa Blossom po Durandal). Największą niespodzianką okazał się zdobywca miejsca trzeciego, czternasty na liście faworytów Another Truth (I’ll Have Another, Kyoei Truth po Fuji Kiseki).

T O Keynes i Kouhei Matsuyama

Dla T O Keynes, 4letniego ogiera trenowanego przez Daisuke Takayanagiego, było to ósme zwycięstwo na piętnaście startów jak do tej pory i równoczesna zapowiedź jego dominacji w najbliższej przyszłości wyścigów na piachu. Wygrał bowiem z wielką przewagą nad rywalami.

Młody dżokej Kouhei Matsuyama, który od 2020 roku przeżywa wielki wzrost formy, w swoim komentarzu po-wyścigowym podkreślał, jak ważną rolę miał dla tej dwójki sam start. Podczas poprzedniego wyścigu T O Keynes nie udało się dobrze wystartować i dlatego skończył wyścig poza podium. Dzięki wielu treningom, w których kładziono nacisk właśnie na wyjście z bramki w odpowiednim momencie, ogierowi udało się wystartować idealnie, mimo iż z uwagi na problemy jednego z zawodników przed startem, konie musiały chwilę w bramkach poczekać.

Co się jednak stało z naszą kochaną Sodashi? Dżokej Hayato Yoshida pociesza nas, że chociaż tym razem Sodashi zajęła dopiero miejsce dwunaste, to nie powinniśmy jej skreślać i wcale nie był to dla niej zły wyścig. Yoshida podkreśla, żeby nie zapominać, że był to jej pierwszy wyścig na piachu, gdzie w dodatku jej rywalami były starsze od niej, silne ogiery. Start miała dobry, ale zabrakło jej na końcu siły. „Wszystko przed nami!” – skwitował na koniec.

Zapraszam do obejrzenia wyścigu:

Champions Cup 2021

A za tydzień mamy zdaje się G1 2latek. Do zobaczenia w kolejnej notce!

Wrażenia po Oaks 2021 – Uberleben i Mirco Demuro zwyciężają

Ale się porobiło. Sodashi przegrała, a ja razem z nią! Nie udało jej się dobiec nawet do pierwszej trójki. Nie miała lekko. Od samego startu była na celowniku kilku innych uczestników i ciężko jej było się wydostać. Najbardziej przeszkodził Yuga Kawada ze Stellarią! Nie podaruje im tego! 😀 No cóż, Sodashi będę kibicować nadal i już nie mogę się doczekać jej kolejnego startu. Gonitwę ostatecznie wygrała Uberleben w duecie z Włochem Mirco Demuro. Szczerze mówiąc, to cieszę się i z takiego obrotu sprawy, bo tak jak napisałam w poprzedniej notce z typami, bardzo Uberleben lubię i kibicuję. Na drugim miejscu była Akaitorino Musume z Christophem Lemairem, których też się spodziewałam w pierwszej trójce. Trzecie miejsce to zaś ogromne zaskoczenie – Hagino Pilina i dżokej Takashi Fujikake, który w Oaks jechał chyba pierwszy raz. Hagino Pilina była na liście faworytek dopiero 16 i dzięki niej, trójka wyniosła prawie 18 tysięcy złotych. Nie pogardziłabym ;).

Gdybym tak mocno nie była za pierwszym miejscem Sodashi, to myślę, że dałabym rade trafić pierwsze i drugie miejsce. Wątpię jednak, czy udałoby mi się wcisnąć Hagino Pilinę, na trzecie miejsce. Ostatnio brakuje mi wyobraźni podczas kupowania zakładów :p.

Wyścig możecie obejrzeć tu:

A już w tę niedzielę Derby! Dziś przedstawiono oficjalną listę startową z numerami i jutro postaram się ją tutaj razem z moimi typami wstawić. Ahhh, ostatnio mam jakąś gorszą passę? 😀

Do zobaczenia!

Notka pełna niefortunnych zdarzeń – moje nieudane NHK Mile, kontuzja Kitamury i Daring Tact

Sezon w Japonii trwa w najlepsze, a i u nas się zaczął. Muszę przyznać, że japońskie wyścigi śledzi mi się o wiele trudniej nie będąc na miejscu, ale można było się tego spodziewać. Coraz bliżej do Oaks i Derby, więc postanowiłam coś naskrobać.

W zeszłym tygodniu odbył się jeden wyścig, który wyjątkowo mnie interesował. Chodzi o NHK Mile Cup – gonitwa G1 dla 3letnich koni i klaczy, na trawie, 1600 metrów. NHK Mile jest rozgrywana zawsze w maju i zawsze na torze w Tokio. Główną przyczyną, dla której tak bardzo chciałam zobaczyć ten wyścig, był Bathrat Leon (Kizuna, Bathrat Amal po New Approach). Ogierek ten przykuł moją uwagę podczas swojego marcowego startu w gonitwie 3letnich koni, które wygrały tylko raz, gdzie mówiło się o tym, jak silny jest to konik i jakim jest pewniakiem. Szczerze mówiąc, nie chciałam wtedy uwierzyć w to, że wygra, ponieważ dzień ten przypadał również na starty nowego rocznika dżokejów i tak się trafiło, że Leona dosiadała młodziutka dżokejka Naho Furukawa. Może to niemiło z mojej strony, ale byłam pewna, że koń koniem, ale dziewczyna na pewno sobie nie poradzi. Wyścig możecie zobaczyć na filmiku. Bathrat Leon i Naho mają numer 7.

Po tym występie miał jeszcze jeden udany start, w którym również zwyciężył (już z innym dżokejem – Yusuke Fujioką). To wszystko sprawiło, że gdy zobaczyłam, że Bathrat Leon ma startować w NHK Mile, to zaczęłam zacierać ręce. Skoro wygrał w takim stylu nawet z młodą dżokejką, to nie ma opcji, że nie poradzi sobie i tym razem. Kupiłam więc kilka zakładów z Bathrat Leonem na pierwszym miejscu i czekałam na wygraną. Wydarzyła się jednak rzecz niesłychana – Bathrat Leon zrzucił Fujiokę zaraz po starcie i zakończył tym samym swój start oraz moje nadzieje na lepsze jutro.

Jeśli chodzi o wyścigi weekendowe, najbardziej interesuje mnie niedzielne Victoria Mile – gonitwa dla klaczy 4-letnich lub starszych, również na 1600 metrów i również na torze w Tokio. W przeszłości w wyścigu tym zwyciężały tak sławne klacze jak Vodka (2009) czy Almond Eye (2020). W tym roku liczę na moją kochaną koniczkę Resistencię (Daiwa Major, Malacostumbrada po Lizard Island), która w duecie ze sławnym Yutaką Take ma naprawdę duże szanse na zwycięstwo. Na dzień dzisiejszy jest druga na liście faworytów – zaraz po Gran Alegrii (Deep Impact, Tapitsfly po Tapit), która jest faworytką niekwestionowaną. W wyścigu startuje wiele mocnych zawodniczek, więc będzie na co popatrzeć.

Na koniec dwa smutne newsy: mój ulubiony dżokej Yuichi Kitamura – zwycięzca zeszłorocznego Arima Kinen, doznał poważnej kontuzji, której wyleczenie zajmie podobno dużo czasu… Sam powrót do sprawnego chodzenia ma zająć około pół roku… Bardzo przykra sprawa. Kitamura dopiero niedawno zaczął się rozkręcać i wyglądało na to, że czekają go najlepsze lata kariery. Pozostaje życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia.

Drugą smutną wiadomością jest kontuzja znanej nam wszystkim czempionki Daring Tact (Epiphaneia, Daring Bird po King Kamehameha), która ma zapalenie więzadeł w przedniej prawej nodze. Zwyciężczyni czterech gonitw G1 będzie odpoczywać aż rok. W najgorszym wypadku czeka ją przedwczesna emerytura. Miejmy nadzieję, że jakoś się z tego wykaraska.

Tyle na dziś. Do zobaczenia po weekendzie! A w przyszłym tygodniu Oaks i nasza Sodashi!

Kwiecień w wielkim skrócie – Sodashi znów zwycięża

Moja przerwa w pisaniu bloga trwała dłużej niż zwykle i dłużej niż bym tego chciała. Wszystko to za sprawą (czasowej) przeprowadzki do Polski! Muszę przyznać, że trochę zajęło mi zaklimatyzowanie się tutaj, ale w końcu się udało. No i co najważniejsze, mogę tak jak dotychczas kupować zakłady na japońskie wyścigi, więc trochę mnie to uspokoiło!

KSIĘŻNICZKA KWITNĄCEJ WIŚNI WYBRANA!

Podczas mojej nieobecności, w świecie japońskich wyścigów wiele się działo! Jednym z najważniejszych newsów, szczególnie też dla mnie, było zwycięstwo białej klaczki Sodashi w bardzo ważnym wyścigu G1 Ouka Sho. Ouka Sho, to wyścig z długimi tradycjami, dla 3letnich klaczy na 1600 metrów, odbywający się (prawie) zawsze na torze Hanshin. Nazwa wyścigu – Nagroda Kwitnącej Wiśni – sugeruje również porę, w jakiej gonitwa jest rozgrywana. Ostatnimi czasy, japońska wiśnia kwitnie trochę szybciej niż organizatorzy by sobie tego życzyli, dlatego kwitnięcie wiśni na torze Hanshin jest specjalnie na tę okazję opóźniane. No i tak, w tym roku księżniczką kwitnącej wiśni została nasza Sodashi, a mi znów udało się trafić trójkę (około 400 złotych)! Mam nosa do biegów Sodashi :D.

Kolejne zwycięstwo Sodashi

Sodashi, chociaż nie przegrała do tej pory żadnego swojego wyścigu, wciąż nie była traktowana przez wszystkich poważnie. I tym razem wielu fanów nie wierzyło, że Sodashi to coś więcej niż wygląd i uparcie szukali innego faworyta gonitwy. Koniec końców na pierwszym miejscu listy faworytów uplasowała się również bardzo silna klacz – Satono Reinas (Deep Impact, Balada Sale po Not for Sale), która w duecie z najlepszym dżokejem ścigającym się w Japonii – Christophem Lemairem, faktycznie miała spore szanse na zwycięstwo. Sodashi była więc na liście faworytów druga. Jak wszyscy jednak wiemy, ostatecznie to Sodashi zwyciężyła, w dodatku w najlepszym jak do tej pory stylu. Po raz pierwszy pokazała, że ma wielką przewagę nad rywalkami i w pewnym momencie na ostatniej prostej zostawiła je w tyle. Największej rywalce SodashiSatono Reinas udało się wywalczyć miejsce drugie, a na trzecia do celownika dobiegła klacz Fine Rouge (Kizuna, Passion Rouge po Boston Harbor). Bardzo miło oglądało się ten wyścig. Sama obejrzałam go potem z 10 razy.

Po paśmie zwycięstw (zwycięski debiut, dwie wygrane w wyścigach G3 i dwie wygrane w wyścigach G1) Sodashi stała się prawdziwą idolką. W Japonii jest taka tradycja, że koń, który zwycięży w gonitwie G1, dostaje swoją pluszową wersję. Maskotki te są chętnie kolekcjonowane przez fanów wyścigów. Sodashi również dołączyła do grona koniów-maskotek, a reakcja kibiców przeszła najśmielsze oczekiwania JRA. Maskotki z wizerunkiem Sodashi wyprzedały się natychmiastowo. Ci, którzy nie zdążyli kupić swojego egzemplarza (w tym ja!), wciąż czekają na nową dostawę!

Po swoim świetnym występnie, Sodashi i dżokej Hayato Yoshida stali się faworytami tegorocznego Oaks. Ja również będę stawiać na tę dwójkę. Jako ciekawostkę warto dodać też, że zdobywczyni drugiego miejsca w Ouka ShoSatono Reinas, prawdopodobnie weźmie udział nie w Oaks, a w Derby! Klaczka już dwa razy przegrała z Sodashi, dlatego uznano, że znacznie większe szanse ma w rywalizacji z tegorocznymi 3letnimi ogierami. Zapowiada się to wszystko dosyć ekscytująco!

CONTRAIL JEDNAK NIE TAK SILNY?

Innym ważnym wydarzeniem podczas mojej nieobecności, była gonitwa G1 Osaka Hai, gdzie wszyscy czekali na kolejny pojedynek dwóch silnych potomków legendarnego Deep Impact – ogiera Contrail, oraz klaczy Gran Alegrii. Fani wyścigów byli przekonani, że pierwsze i drugie miejsce będzie należało właśnie do tej dwójki i jedyną zagadką do rozwiązania będzie wybranie odpowiedniego konia na miejsce trzecie. Wynik końcowy zaskoczył jednak wszystkich. Pierwsza do celownika dobiegła faktycznie córka Deep Impact, ale dopiero czwarta z listy faworytów – Lei Papale (Deep Impact, Shells Lei po Kurofune). Niekwestionowany faworyt Contrail zajął (z lekkim trudem) dopiero trzecie miejsce, a Gran Alegria wylądowała poza podium – na miejscu czwartym. Drugie miejsce wywalczył sobie 5letni ogier Mozu Bello (Deep Brillante, Harlan’s Ruby po Harlan’s Holiday) – wnuk Deep Impact, który okazał się największą niespodzianką tego wyścigu.

Po tym średnio-udanym występnie zaczęto trochę wątpić w Contrail. Może nie jest aż tak silny jak się wszystkim wydawało? Contrail będzie musiał w tym sezonie powalczyć o odzyskanie zaufania kibiców.

NARODZINY DŻOKEJSKIEJ GWIAZDY

Takeshi Yokoyama i Efforia na okładce tygodnika Gallop

Kolejnym wielkim wydarzeniem była sławna wiosenna gonitwa G1 dla 3latków – Satsuki Sho (Japanese Two Thousand Guineas). I tutaj zawiódł wielki faworyt – Danon the Kid (Just A Way, Epic Love po Dansilli). Danon the Kid, mimo swojego nieudanego występu w poprzedniej gonitwie, gdzie chociaż zakład na jego zwycięstwo wynosił x1.3, udało mu się zająć dopiero miejsce trzecie, nie utracił zaufania kibiców i po raz kolejny był najchętniej kupowanym koniem. Tym razem pokazał się z jeszcze gorszej strony i zajął miejsce 15. – przedostatnie. Danon the Kid, w przeciwieństwie do Sodashi, od samego początku kariery cieszył się wielkim zaufaniem ze strony kibiców i oczekiwano, że będzie to najsilniejszy 3latek w sezonie 2021. Niestety dobra passa konika skończyła się wraz z jego trzecimi urodzinami, a z formą, którą obecnie prezentuje, w Derby nie ma raczej szans. Ostatecznie tegoroczne Satsuki Sho zwyciężył ogier Efforia (Epiphaneia, Katies Heart po Heart’s Cry), dosiadany przez młodziutkiego, 23letniego dżokeja – Takeshiego Yokoyamę, dla którego zwycięstwo w tak prestiżowym wyścigu było pierwszym wielkim sukcesem. Kariera Yokoyamy, który pochodzi z dżokejskiej rodziny (ściga się też jego tata i brat) nabiera w tym roku prawdziwego rozpędu i zaczyna wyrastać on na przyszłego czołowego dżokeja w Japonii. Swoją drogą dawno nie widziałam tak radosnego powyścigowego wywiadu z dżokejem :).

* * *

To tyle na dziś. W wielkim skrócie udało mi się coś tam przekazać. Chciałabym popracować trochę nad wyglądem bloga, bo wiem, że menu praktycznie nie istnieje i kiepsko się z niego korzysta. Wyścigi w Polsce też lada dzień, więc mam trochę motywacji ^^. Do zobaczenia niedługo!

[13-14.3.2021] Niespodzianka na Kinko Sho

Tulip Sho – Niespodziewany remis

Znów mnie nie było, ale wracam jak gdyby nigdy nic z kilkoma newsami ze świata japońskich wyścigów. W zeszłym tygodniu udało mi się trafić trójkę i dwójkę i wygrałam 1000 złotych. Niestety nie było to Tulip Sho, które tak bardzo chciałam trafić. W Tulip Sho mi się nie udało. Koniec końców, Meikei Yell, na którą wszyscy tak liczyli wygrała, ale nie jako jedyna! Razem z nią do celownika dobiegła w tym samym czasie Elizabeth Tower, przed kupnem której niestety bardzo się wzbraniałam ;). Na miejscu trzecim znalazła się klaczka Stutti, tak więc do mojego osobistego zwycięstwa zabrakło mi „tylko” jednego konia. Napisałabym coś więcej o Tulip Sho, ale mam zaległości, więc lecę do następnego tematu! A i przepraszam, że dziś bez fotek i filmików, ale mam małe problemy z internetem, dlatego dodam je później.

Hanshin Fillies’ Revue – Rubin zaświeci mocniej niż Diament?

W ubiegły weekend odbyły się aż 3 gonitwy grupowe. Na torze Hanshin, mogliśmy oglądać Filllies’ Revue G2 (japońskie 1000 Guineas Trial) – starcie 3letnich klaczy na trawie, na 1400 metrów. Wyścig ten jest trialem do jednej z ważniejszych gonitw dla klaczy w kalendarzu wyścigowym – Oka Sho G1. Takich trialów do Oka Sho mamy 3 – wspomniane wcześniej Tulip Sho G2, Anemone Stakes L, które też mamy już za sobą, oraz właśnie Fillies’ Revue. Oka Sho swoją drogą odbędzie się w tym roku w niedzielę 11stego kwietnia. W tegorocznym, 55. już Fillies’ Revue zwyciężyła ósma z listy faworytek klaczka Shigeru Pink Ruby (Maurice, Moonlight Bay po High Chaparral), której imię budzi w japońskich kibicach miłe skojarzenie. Jej starsza siostra, 5latka – Shigeru Pink Dia (Daiwa Major, Moonlight Bay po High Chaparral) ma na swoim koncie kilka dobrych startów w gonitwach grupowych, w tym między innymi 3. miejsce w Shuka ShoG1. Czytelnicy mojego bloga zaś być może pamiętają Shigeru Pink Ruby z moich zeszłorocznych wpisów, gdzie przedstawiałam uczestniczki gonitwy G1 dla 2letnich klaczek – Hanshin Juvenile Fillies, gdzie klaczka zajęła kiepskie 17. miejsce. Tym razem Ruby pobiegła zdecydowanie lepiej, pobijając przy tym rekord wyścigu (1:20.7). „Myślałem, że nie damy rady, ale gdy pokonaliśmy ostatnie wzniesienie, Shigeru Pink Ruby raz jeszcze przyspieszyła. Pobiegła powyżej oczekiwań” chwalił ją dżokej Ryuji Wada. Od klaczki nie oczekiwano aż tyle, ponieważ jak się okazało, ma ona problemy z gardłem. Nie do końca wiem jak się to nazywa po polsku, ale jest to wada utrudniająca wysiłek fizyczny jakim z pewnością są wyścigi. Zwycięstwo w Fillies’ Revue dało Shigeru Pink Ruby pierwszeństwo w prawie do startu w kwietniowym Oka Sho, gdzie będzie walczyć nie tylko o zwycięstwo, ale również o to, by przebić w osiągnięciach swoją starszą siostrę. Drugie miejsce w wyścigu zajęła kolejna znana nam z Hanshin Juvenile Fillies klacz Yoka Yoka (Squirtle Squirt, Honey Dancer po Danehill Dancer), która na liście faworytów również była druga. Trzecie miejsce zaś należało do Minnie Isle (Mikki Isle, Island Fashion po Petionville), klaczki, która była na liście faworytów aż 11. Za trafienie tej trójki można było zgarnąć około 3800 złotych. Z ciekawostek dodam jeszcze tylko, że analizując dane z poprzednich edycji tego wyścigu, można wywnioskować, że żadna ze zwycięskich klaczek nie osiągnęła potem jakichś spektakularnych sukcesów :p. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

Nakayama Himba Stakes – w błocie

Kolejny wyścig, to Nakayama Himba Stakes G3. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała. Od samego rana padał rzęsisty deszcz, a w pewnym momencie dało się nawet usłyszeć błyskawice. Miało to ogromny wpływ na warunki na tokijskim torze Nakayama oraz ogólny przebieg sobotnich rozgrywek. Wyścigi w deszczu i błocie oznaczały dla kibiców tylko jedno – żeby trafić zakład, trzeba poszukać koni, którym udało się w przeszłości zająć dobre miejsce w wyścigach na ciężkim torze.Nakayama Himba Stakes, to gonitwa dla klaczy 4letnich lub starszych, na trawie, na 1800 metrów. W stawce znajdowało się kilka klaczy, które dobrze biegają w deszcz, ale tegoroczna zwyciężczyni – 5latka Rambling Alley (Deep Impact, Blooming Alley po Symboli Kris S) (7. na liście faworytek) nie była jedną z nich. Było to 6. zwycięstwo w karierze klaczy i jak dotąd pierwsze w takich warunkach. Rambling Alley świetnie radziła sobie na treningach i na wyścigu pokazała, że jej forma nie ma nic wspólnego z pogodą – jest po prostu silna. Co więcej, dosiadał jej Yutaka Take (który swoją drogą obchodził wczoraj 52. urodziny), który wrócił już do formy po ostatnim jej spadku, spowodowanym kontuzją biodra. „Klacz była bardzo spokojna i w dobrej kondycji. Nie sprawia żadnych problemów podczas jazdy, więc mogłem dzięki temu skupić się na obserwowaniu innych koni. Startowaliśmy z numerem 13., dlatego biegliśmy ciągle po linii zewnętrznej, co w połączeniu z bardzo złym stanem toru dało nam w kość. Myślę, że na ostatniej prostej każda klacz miała ciężko. Rambling Alley świetnie dała radę w tych warunkach” – pochwalił zwyciężczynię dżokej, który wrócił z wyścigu cały zabłocony. Z różnicą o „nos” od Rambling Alley, do celownika dobiegła Rose Amour (Rose Kingdom, Great Ten po Caerleon), która swoimi ubiegłorocznymi występami udowodniła, że nie straszny jej deszcz i ciężkie warunki. Walka tych dwóch klaczy była tak zacięta, że Yutaka Take, który wciąż gorzko wspominał swój zeszłotygodniowy remis z Tulip Sho, nazywając swoją wygraną „stylowo niefajną”, skomentował wyścig tak: „Tylko nie mówcie, że znowu remis (śmiech)”. Trzecie miejsce zajęła oddalona o „szyję”, również 5latka Fairy Polka (Rulership, Fairy Dance po Agnes Tachyon), która wywalczyła dokładnie tę samą pozycję rok temu. Główne 3 faworytki zajęły kolejno miejsca 7., 8. i 9., dlatego za trójkę można było zgarnąć 5200 złotych, co nie jest tak małą kwotą, biorąc pod uwagę to, że wygrały naprawdę silne i nieprzypadkowe klacze.

Kinko Sho – Najmniej oczekiwany zwrot akcji

Wydarzeniem weekendu był zdecydowanie wyścig Kinko Sho G2 – trawa, dla koni 4letnich lub starszych, na 2000 metrów. Ubiegłoroczna trójkoronowana Daring Tact (Epiphaneia, Daring Bird po King Kamehameha), zawiodła nadzieje bogaczy na łatwe pomnożenie majątku na pewnym zakładzie i zajęła dopiero drugie miejsce, przegrywając z „czarnym koniem” tej gonitwy – 6letnim Gibeonem (Deep Impact, Contested po Ghostzapper), któremu udało się na starcie uciec i tak już wygrać. Gibeon, był typowany na zwycięzcę tego wyścigu jako ostatni. Nie słyszałam ani nie widziałam w internecie ani jednej opinii, która sugerowałaby, że to może właśnie Gibeon zwycięży. Mocną stroną ogiera okazał się fakt, że w przeciwieństwie do reszty uczestników (oprócz Potager [Deep Impact, Ginger Punch po Awesome Again], który zajął miejsce 3.), którzy ostatnio odpoczywali, biegał on aktywnie w innych wyścigach i pozwoliło mu to zachować dobrą kondycję. Gibeon zwyciężając w tegorocznym Kinko Sho, pokonał aż czterech zwycięzców gonitw G1, co wydaje się być dokonaniem niesamowitym jak na konia, którego największym jak do tej pory osiągnięciem było jedno 2gie miejsce w gonitwie G1 oraz zwycięstwo w G3 (w dodatku w 2018 roku). W latach 2017/2018 bardzo liczono na ogiera i przepowiadano mu wielką karierę. Niestety po pasmach niezbyt dobrych występów, wszyscy sobie o Gibeonie zapomnieli, w konsekwencji czego, zakład na jego zwycięstwo w Kinko Sho wyniósł aż x227.3 (przy czym przedostatni koń to x65.4, więc różnica była ogromna). Nagły powrót Gibeona wywołał nie lada zamieszanie. Kibice nie mogli uwierzyć w to co się dzieje, a wygrana w zakładzie WIN5 (jak nasza septyma, tylko że 5 wyścigów) poszybowała w górę, zatrzymując się na rekordowej kwocie 18 milionów złotych. Ostatecznie, na prawie 8 milionów wykupionych kombinacji, udało się trafić tylko jednemu szczęśliwcowi. Sam dżokej, Atsuya Nishimura, mówił, że Gibeon świetnie radził sobie podczas treningów i był pewien, że dobrze pobiegnie. Po naradzie z trenerem Hideakim Fujiwarą uznali, że ucieczka będzie dobrą taktyką dla Gibeona i po bardzo dobrym starcie duet ruszył na przód stawki. Na ostatnim zakręcie mieli podobno małe kłopoty, ale gdy wybiegli na prostą poszło już gładko. Kibice liczyli wtedy jeszcze na to, że mistrzyni Daring Tact uda się go wyprzedzić, ale ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, tak się jednak nie stało i o włos przegrała z ogierem. Kinko Sho 2021 było przełomowym wyścigiem nie tylko dla Gibeona, ale również dla samego dżokeja Nishimury, od którego debiutu minęło już 4 lata, a on zniecierpliwiony patrzeniem na to, jak jego młodsi koledzy zdobywają swoje pierwsze ważne zwycięstwa, wciąż pozostawał z niczym. „Nareszcie się udało. Od teraz będę się starał jeszcze bardziej” skomentował uradowany. Dla zdobywczyni drugiego miejsca Daring Tact, to warunki pogodowe okazały się główną przeszkodą do zwycięstwa. Chociaż świeciło słońce, to tor pozostawał wciąż w złym stanie po sobotnich ulewach, które przeszły przez cały kraj. Co więcej, dla Daring Tact to nie Kika Sho było głównym celem tego sezonu. Klacz przygotowuje się obecnie do startu w kwietniowej gonitwie G1 Osaka Hai, gdzie zmierzy się z najsilniejszymi obecnie końmi w Japonii, dlatego tym razem nie była przygotowana do wyścigu na 100%, zachowując siły na potem. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że Daring Tact nie jest wcale takim pewniakiem jakby mogło się wydawać i wyścigi konne wciąż zadziwiają nas niespodziankami takimi jak ten niesamowity bieg Gibeona. Właśnie dlatego uwielbiam ten sport!

Wojowniczy koń Karate zwycięża Tokyo Shimbun Hai 2021

Moi drodzy, w końcu się udało! Trafiłam konkretną sumę w zakładzie :D. Jestem bardzo szczęśliwa, ale nie tylko z tych pieniędzy. Przede wszystkim jestem bardzo dumna z konia, dzięki któremu mi się to udało. Zapraszam do krótkiej i wesołej notki na ten temat!

Karate i dżokej Akira Sugawara

Dwie notki temu, pisałam o tym, że konik Karate (To the Glory, Lady no Punch po French Deputy), którego obserwuję od dawna, zwyciężył w gonitwie Wakashio Stakes, a ja trafiłam niezły zakład. Pięciolatek mógł dzięki temu wziąć udział w niedzielnym Tokyo Shimbun Hai, który jest wyścigiem G3. Mimo że Karate miał za sobą dwa zwycięstwa z rzędu, nie był brany pod uwagę jako główny kandydat do zwycięstwa. Specjaliści mówili, że po pierwsze jest za stary na takie nagłe zwycięstwa, a po drugie te dwa poprzednie zwycięstwa były na innym torze wyścigowym, dlatego nie mają tutaj znaczenia. Oprócz tego, konik nie był brany na poważnie również ze względu na swoje imię – Karate nie kojarzy się nikomu z imieniem zwycięzcy. Brzmi trochę jak nadane dla żartu (warto wspomnieć, że ojciec właściciela Karate był znany z nadawania swoim koniom zabawnych imion. Jednym z nich był np. Bikkuri Shita Na Mou, co można w wolnym tłumaczeniu przełożyć jako „przestraszyłem się!” :p. Prawdopodobnie syn odziedziczył luz i poczucie humoru po sławnym tacie).

Ja jednak mimo wszystko wierzyłam, lub po prostu chciałam wierzyć w mojego ulubieńca. Co więcej, mój chłopak, który zna się na koniach wiele lepiej niż ja, po przeanalizowaniu danych wszystkich uczestników wyścigu uznał, że nie ma innej opcji – Karate wygra tę gonitwę. Pomyślałam sobie, że to moja szansa i postawie trochę więcej niż zwykle na samo zwycięstwo Karate. W planach było postawienie 350 zł, ale koniec końców wymyśliłam, że kupię kilka trójek i na zwycięstwo zostało mi około 200 zł. Na kilka minut przed rozpoczęciem gonitwy, popularność mojego ulubieńca wynosiła x11 (był piąty na liście faworytów). EMOCJE SIĘGAŁY ZENITU :p.

Konie wystartowały. Karate jak zwykle zajął dobrą pozycję – gdzieś w okolicy czwartego miejsca. Świetnie wystartował też jeden z faworytów, dosiadany przez francuskiego dżokeja Lemaira – czterolatek Triple Ace (Shamardal, Triple Pirouette po Sunday Silence) – numer 12, którego ja swoją drogą nie wzięłam pod uwagę nawet przy trójce (za radą chłopaka). Zaraz obok Karate biegł również główny faworyt – Vin de Garde (Deep Impact, Sukia po Motivator) – numer 13. Zapowiadało się poważnie, ale Karate nie wydawał się tym przejmować. Biegł pewny siebie. Na ostatniej prostej wydarzyło się coś co zaparło mi dech w piersiach :D. Karate został otoczony przez inne konie i przez chwilę myślałam, że nie da sobie rady i nie wydostanie się. Całe szczęście pięknie udało mu się z tego wyjść i w sumie nawet przez chwile nie wyglądał na zakłopotanego. Z lekkością wyminął konia biegnącego przed nim. Ale tutaj nie koniec emocji! Ostatnie kilkanaście metrów przyniosły kolejną przeszkodę. Z tłumu koni wydostał się również niepozorny Catedral (Heart’s Cry, Abyla po Rock of Gibraltar) – numer 4, który na liście faworytów był dopiero dwunasty. Ostatni pojedynek rozegrał się między Karate i Catedral. Karate był jednak silniejszy i to on zwyciężył, a razem z nim młody 20letni dżokej Akira Sugawara, który poprowadził ogiera po mistrzowsku. Po jego radosnej reakcji na koniec, możemy wywnioskować, że wiele to dla niego znaczyło. Był to dla niego bowiem pierwszy wygrany wyścig grupowy. W wywiadzie po wyścigu mówił, że jest tak szczęśliwy, że aż nie wie sam co ma powiedzieć. Nie mogę się już doczekać kolejnych startów tej dwójki. Tym razem będzie to z pewnością wyścig G1. Trzymam kciuki!

Wyścig możecie zobaczyć poniżej. Karate – numer 10 i kolor żółty. Catedral – numer 4 i kolor czarny. Shadow Diva (klaczka, która zajęła miejsce trzecie) – numer 11 i kolor zielony.

Karate został po tym wyścigu moim oficjalnym idolem. Jego zwycięstwo inspiruje, ponieważ ma on już 5 lat, a dopiero teraz osiągnął swój pierwszy poważny sukces i wszystko przed nim. Także moi drodzy, nie załamujemy się tylko walczymy o swoje marzenia, bez względu na wiek :D.

Ja swoją drogą zakończyłam dzień z 2300 złotymi na koncie. Dobry humor mam do dziś :D. Oby dobra passa towarzyszyła mi również w weekend nadchodzący. Mam już nawet kandydata na mój główny zakład – klaczka Reframe, o której wiele razy tu wspominałam. Pamiętacie może jej sławny debiut, gdzie skręciła mocno w prawo a i tak wygrała. Reframe ciężko pracowała nad tym, żeby pozbyć się złego nawyku. Efekty zobaczymy już w niedzielę podczas głównej gonitwy dnia! Do zobaczenia ❤

Ładne wyścigi w brzydką pogodę

Znów mnie nie było, ale jest ku temu powód. Ostatnio chodzę spać bardzo późno i budzę się dopiero na kilka ostatnich gonitw! W konsekwencji tego wszystkiego tracę rytm i nie pamiętam za bardzo co się działo. Dziś chciałabym napisać krótko w dwóch gonitwach, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Taka luźna notka.

W tym tygodniu mieliśmy wyjątkowe wyścigi, bo strasznie padało i wiało, dlatego wyniki były nieraz naprawdę zaskakujące. Mi najbardziej zapadł w pamięć sobotni wyścig w Kokurze, w którym pierwszy do mety dobiegł koń nr 14 z listy faworytów, na drugim był koń nr 15 z listy faworytów, a na trzecim koń nr 10… Wypłata za trójkę wyniosła aż 215 000 złotych! Aaaa, gdybym mogła trafić taką trójeczkę, to już bym o nic więcej nie prosiła :D. Trochę byłam zła, że nie kupiłam zakładu, bo pierwsze miejsce zajął jeden z moich ulubionych dżokejów – Saito Arata, a koń z miejsca drugiego miał imię, na które na pewno zwróciłabym uwagę… tak tak… tak sobie wmawiam już po fakcie :D. Zapraszam do obejrzenia gonitwy! Zwycięski koń Coup de Coeur (A Shin Hikari, Bully Bones po Hesabull) ma numer 9 i kask żółty, miejsce drugie – Theseus (Danon Legend, Thermidor po Admire Max) numer 13 i kolor pomarańczowy, a miejsce trzecie, to Narita Yell (Lord Kanaloa, Narita Sky po Deep Impact) i kolor zielony.

Kolejnym wyścigiem, który bardzo mi się podobał, był wyścig ostatni wyścig niedzielny z toru w Nakayamie (Tokio), na który już mi zabrakło pieniędzy (niestety, a tutaj to naprawdę bym trafiła!). Upodobałam sobie klaczkę o imieniu Ashet (Admire Moon, Ash Cake po Taiki Shuttle). Tak po prostu. Nie była w ogóle popularna. Przez pogodę, tor był w bardzo złym stanie i nikt nie miał odwagi biegać po jego wewnętrznej części. Ashet i jej dżokej Oba Kazuya, który jest zresztą dżokejem od biegów z przeszkodami, jako jedyni postanowili pozostać na tej wewnętrznej części. Na początku myślałam, że albo oszaleli, albo Pan Oba pomylił sobie wyścigi! Po chwili okazało się jednak, że chyba taki był plan, bo Ashet zajęła dobre – trzecie miejsce. Tutaj możecie obejrzeć jej niesamowity bieg. Ashet ma numer 3 i kolor czerwony.

To tyle na dziś. W kolejną sobotę postaram się wstać po ludzku :p. Do zobaczenia!

Powrót i nowy sezon, Fairy Stakes G3

To była chyba najdłuższa przerwa w historii tego malutkiego bloga. Tak jak pisałam w poprzedniej notce, sezon zakończył się w dniu Arima Kinen, czyli 27 grudnia. Potem japońskie wyścigi miały jedyny w ciągu roku wolny weekend i już 5tego stycznia rozpoczęli nowy sezon. Nie napisałam notki ani z tej okazji, ani obiecanego wcześniej podsumowania sezonu, bo mi się po prostu nie chciało. Może chciałoby mi się bardziej, jakby czasem ktoś coś skomentował, bo widzę, że zaglądać to czasem ktoś zagląda :D. No ale, nie będę narzekać i zaczynam sezon notką z ubiegłego weekendu!

Końcówka sezonu obfitowała w gonitwy grupowe na bardzo wysokim poziomie i chociaż wszystkie gonitwy weekendowe (nie tylko grupowe), są w Japonii na bardzo wysokim poziomie, to da się odczuć te zmianę poziomu rozgrywek! I tak jak w gonitwach grupowych pod koniec sezonu, wypłaty za zakłady były średnie, bo faktycznie do pierwszej trójki dobiegały konie najpopularniejsze, to w styczniu wszystko się zmieniło i na porządku dziennym mamy wypłaty za trójki przekraczające 30 tysięcy złotych. Ah! Sama wciąż marzę o takiej wypłacie. Jak już o zakładach mowa. W Japonii, tak jak u nas mamy septymę, to oni mają WIN5. Podczas niedzielnych rozgrywek padła kwota zwalająca z nóg. WIN5 trafiła tylko jedna osoba i dostała za to 10 000 000 złotych :D. Coś niesamowitego!

W tym tygodniu mieliśmy aż trzy dni rozgrywek, bo w Japonii był długi weekend. Muszę przyznać, że szło mi całkiem nieźle. Moim największym sukcesem okazał się wyścig z udziałem konia o imieniu Karate (To the Glory, Lady no Punch po French Deputy). Karate lubię od dawna i zawsze mu kibicuje. Do tej pory Karate wygrywał baaardzo sporadycznie, dlatego nigdy nie należał do faworytów. Ja jednak zawsze wierzę w swoich ulubieńców i zawsze na nich stawiam, nawet jeśli są ostatni na liście kandydatów do zwycięstwa :p. Z powodu swojego poprzedniego bardzo dobrego startu, Karate był tym razem 8. na liście faworytów, co w jego przypadku było bardzo dobrą pozycją (zazwyczaj jest gdzieś na końcu). Dokupiłam jeszcze do niego faworyta mojego chłopaka (któremu często podkradam pomysły na zakłady :)) i takim to sposobem zamieniłam parę złotych w 400! Największa satysfakcja była oczywiście z tego, że udało mi się trafić zakład koniem którego lubię. Udało mi się to tego dnia aż 2 razy. Plus jeden zakład z nowowybranym ulubieńcem haha. Na dole możecie zobaczyć gonitwę walecznego Karate! Ma numer 8 i kolor niebieski.

Najważniejszą gonitwą weekendu nie była jednak gonitwa Karate :p, tylko poniedziałkowe Fairy Stakes G3 dla 3latek. Wielką faworytką wyścigu była klaczka Ten Happy Rose (Epiphaneia, Fatal Rose po Tanino Gimlet), którą możecie pamiętać z gonitwy Artemis Stakes, gdzie ścigała się z białą klaczką Sodashi i zajęła ostatecznie 3. miejsce. Ostatecznie zawiodła i zajęła miejsce czwarte, pozbawiając nagrody między innymi mnie :p. Wyścig możecie zobaczyć na dole. Zwyciężyła klacz Fine Rouge (Kizuna, Passion Rouge po Boston Harbor) z numerkiem 9 i kolorem żółtym. Fine Rouge dosiadana była przez dżokeja numer 1 – Christopha Lemaire’a. No cóż… można było w ciemno postawić taki zakładzik… Ten Happy Rose ma numer 8 i kolor niebieski.

Wypłata za trójkę wyniosła w tym przypadku 4300 złotych, a za zwycięstwo 20 :).

Był to bardzo chaotyczny opis. Ale tak to jest, w końcu po świątecznej przerwie :p. Muszę się wprawić!

Do zobaczeniaaaaa

Chrono Genesis zwycięża w Arima Kinen 2020! + mała niespodzianka od JRA

Arima Kinen 2020 już za nami. faworyci nie zawiedli, ale nie obyło się i bez niespodzianek. Ja od razu powiem, że nie trafiłam. Zapraszam do krótkiej relacji z tegorocznego ostatniego G1.

Zanim przejdę do samego wyścigu, muszę napisać o miłej niespodziance, która spotkała mnie tego dnia! Jak już kiedyś wspominałam, JRA bardzo często organizuje dla kibiców różnego rodzaju loterie i konkursy. Tak było i tym razem. Z moim chłopakiem zawsze bierzemy w nich udział i zazwyczaj udaje nam się trafić najniższą nagrodę, czyli kartę podarunkową z wizerunkiem jakiegoś konia. Z okazji Arima Kinen, wszyscy którzy biorą udział w loterii, otrzymują oryginalne kalendarze na nadchodzący rok. Do nas kalendarze przyszły w sobotę. Tym razem zdjęcia były naprawdę pomysłowe. Graficy stworzyli specjalne fotografie, na których możemy oglądać ścigające się ze sobą konie z różnych lat, które nie miałyby w prawdziwym życiu możliwości razem biegać. Co więcej, były to zazwyczaj dzieci i ich rodzice. Świetny pomysł, bardzo cieszę się, że dostaliśmy te kalendarzyki <3. No ale nie o tym miałam mówić!

Myśleliśmy, że skoro dostaliśmy w sobotę same kalendarze, to znaczy, że nic innego nie udało nam się trafić. Ale! W niedziele pojawił się listonosz z wielką paczką od JRA. A w środku…

Turfy, czyli oficjalna maskotka japońskich wyścigów konnych, w stroju krówki, ponieważ rok 2021 będzie w Azji rokiem krowy :). Ale byłam szczęśliwa! ❤ Takie maskotki rozdawane są co roku z okazji Arima Kinen. W tamtym roku przykładowo Turfy miał strój myszki. Co więcej, dostaje je tylko 1000 osób! To znaczy, że mieliśmy naprawdę duże szczęście. Turfy siedzi teraz na półce i będzie oglądał z nami kolejne wyścigi.

Wracając do wyścigu, faworytka Chrono Genesis nie zawiodła kibiców i wygrała w pięknym stylu. Dżokej Yuichi Kitamura, który brał udział w Arima Kinen po raz pierwszy w karierze, nie mógł ukryć radości podczas wywiadu po wyścigu. Sama bardzo go lubię, więc cieszyłam się razem z nim. Drugie miejsce, o losie, zajęła klaczka bardzo niepopularna, bo aż jedenasta na liście faworytów Salacia. Chciałam się cieszyć razem z nią i dżokejem Koheiem Matsuyamą, ale nie mogłam sobie podarować, że nie kupiłam jej na drugie miejsce. Dzień przed mówiłam, że stawią na Salacię i mój chłopak myślał, że sobie robie żarty i znów wymyśliłam jakiś głupi powód, żeby postawić na danego konia. W dzień wyścigu jak zwykle straciłam skupienie i koniec końców kupiłam Salacię tylko na miejsce trzecie. Aaaa… No nic! Gratulacje dla klaczy i dżokeja! Był to jednocześnie jej ostatni wyścig, więc zakończyła swoją karierę w super stylu! Dzięki temu jej dzieci będą pewnie troche droższe :p. Na trzecim miejscu znalazł się ogier Fierement i dżokej Christophe Lemaire, czyli jedni z głównych faworytów. Fierement, chociaż ma problemy z nogą, nie dał tego po sobie poznać. W duecie z najlepszym dżokejem pokazali, że taka kontuzja, to dla Fierementa pestka! Tak wyglądało podium. Podczas wyścigu zdarzył się też przykry incydent. Ogier Blast Onepiece, na którego również liczyłam, dostał nagłych problemów z sercem i nie dał rady biec dalej. Całe szczęście nic złego się nie stało i konikowi nic nie zagraża.

Pozostało mi tylko zaprosić do obejrzenia tej emocjonującej rozgrywki. Warto zwrócić uwagę na świetną taktykę Salacii, którą dżokej trzymał w tyle do ostatniego momentu i wypuścił ją o jakieś 2 sekundy później niż wszyscy. Salacia dzięki temu dostała niesamowitego rozpędu i udało jej się wywalczyć drugie miejsce. Chociaż Matsuyama jechał na niej po raz pierwszy, świetnie ją wyczuł i wykorzystał jej potencjał. Mówi się, że Matsuyama najlepiej radzi sobie jeżdżąc na klaczach. Ma do nich dobrą rękę. Tak było i tym razem. Na dole możecie zobaczyć nagranie z wyścigu. Chrono Gensis nr 9 i kolor żółty, Salacia nr 14 i kolor pomarańczowy, Fierement nr 13 i kolor pomarańczowy. Znalazłam nawet filmik z angielskim komentarzem! 😀

No i tak to wszystko wyglądało. Na początku byłam trochę niepocieszona, że nie udało mi się trafić, chociaż moje prognozy były trafne. Teraz jest mi trochę wstyd, że nie potrafiłam się cieszyć razem z dżokejami i konikami! Nie trafiłam, bo byłam zbyt zachłanna :p. Zamiast kupić tańsze zakłady, chciało mi się tych drogich. Dużo nauczył mnie ten wyścig. Na pewno zapamiętam go na długo.

W tym tygodniu zapraszam również na podsumowanie sezonu. Notka pojawi się pewnie około weekendu, ponieważ będzie to jedyny weekend w ciągu całego roku, w którym nie odbędą się wyścigi. Taka mała przerwa :D. Do zobaczenia!

Hanshin Juvenile Fillies G1 – zwycięstwo Sodashi (i moje)

Udało się! Biała klaczka Sodashi zwyciężyła w wyścigu G1! Moje tygodniowe przygotowania również się opłaciły i trafiłam trójkę! Zanim opiszę całość, news z Hongkongu na początek.

Historyczne zwycięstwo białego konia nie było jedynym wydarzeniem tego weekendu. Oczy fanów wyścigów zwrócone były również w stronę Hongkongu, gdzie podczas Longines Hong Kong International Races, dwa japońskie konie zwyciężyły w gonitwach G1! Jednym z nich był 5latek Danon Smash (Lord Kanaloa, Spinning Wildcat po Hard Spun), który zwyciężył w Longines Hong Kong Sprint. Świetnie spisała się również 5letnia klacz Normcore (Harbinger, Chronologist po Kurofune), o której pisałam już wcześniej na blogu. Normcore zajęła pierwsze miejsce w Longines Hong Kong Cup. Drugie miejsce w tym wyścigu również należało do japońskiego konia – Win Bright (Stay Gold, Summer Eternity po Admire Cozzene). Podczas ubiegłorocznej edycji, japońskie konie zwyciężały aż 3 razy, ale myślę, że i tak Japończycy mają powody do dumy!

Wracając do japońskich wyścigów, najważniejszym wydarzeniem weekendu była gonitwa G1 dla 2letnich klaczek – Hanshin Juvenile Fillies. Jak już wcześniej pisałam, faworytką była śnieżnobiała Sodashi, w którą wątpiło jednak wielu kibiców. Nie chcieli uwierzyć w Sodashi i na siłę szukali sobie innych koni, które według nich są od Sodashi silniejsze. Ja całe szczęście obserwuję ją od samego początku kariery i wiedziałam doskonale, że i tu da radę. Byłam tak pewna jej zwycięstwa, że w sumie żałuję teraz, że nie postawiłam wszystkich oszczędności na jej zwycięstwo :p. Potroiły by się! Człowiek mądry po wyścigu :p.

Obejrzyjmy najpierw wyścig:

Na początku martwiłam się tylko o dobry start Sodashi. Jak dobrze wystartuje, to na pewno wygra, tak sobie myślałam. Na szczęście start był bezbłędny. Zaraz po starcie, uwagę wszystkich – również i moją – przykuł koń z numerem 18, czyli Meikei Yell dosiadany przez Yutakę Take. Był to jeden z głównych faworytów tego dnia. Meikei Yell to bardzo silny koń o niesamowitych możliwościach, ale z ciężkim charakterem i nawet sam dżokej (japońska legenda!) wielokrotnie sugerował w wywiadach, że to bardzo ciężki przypadek i z jego tonu słychać było, że nie za bardzo chce na niej jeździć :p. Zaraz po starcie, Yutaka Take sprowadził Meikei Yell na sam tył stawki i od razu było wiadomo, że to jakaś specjalna taktyka :D. Szczerze mówiąc sama się przestraszyłam, bo jak wspominałam, w moim zakładzie na pierwszym miejscu miałam tylko Sodashi!

Świetną taktykę obrał też dla swojego konia (5. Yoka Yoka) Yuichi Fukunaga, który uciekł. Yoka Yoka to urodzona sprinterka i 1600 metrów, to dla niej troszeczkę za dużo, dlatego jedyną opcją była dla niej właśnie ucieczka. Ten ruch również mnie trochę wystraszył, bo ostatecznie zrezygnowałam z kupna Yoki :D. Sodashi trzymała się ciągle około piątej pozycji, a zaraz za nią biegł sobie Christophe Lemaire z kolejną faworytką Satono Reinas. To również, jak się przy mecie okazało, był świetny ruch z jego strony.

Największym rozczarowaniem wyścigu okazała się Infinite, która na dzień przed stała się baaardzo popularna. Sama na początku byłam bardzo nią zainteresowana, ale potem pomyślałam, że jednak wszyscy trochę przesadzają i aż tak wielkich szans to ona nie ma. Podczas wyścigu ani razu nie pokazała się z dobrej strony, a ostatecznie zajęła aż 14ste miejsce.

Po ostatnim zakręcie byłam trochę zaniepokojona, bo Sodashi była otoczona ze wszystkich stron i bałam się, że może mieć problem z wydostaniem się. Sodashi biegnie wielkimi susami i nie jest maleńką zwinną klaczką, która przemknie przez każdą szparę. Na prowadzeniu wciąż była Yoka Yoka, a ja już zaczynałam powoli żałować, że jej nie wzięłam pod uwagę :D. Z zewnątrz nagle wyłoniła się Meikei Yell z Yutaką Take. Aaaa! Czy to możliwe, że to jednak oni wygrają? Przeszła mi taka myśl, ponieważ Meikei Yell jest klaczką nieobliczalną + wyglądała świetnie na padoku. Na szczęście międzyczasie z tłumu wyłoniła się nasza bohaterka Sodashi i biegła już po zwycięstwo. Z zewnątrz przybiegł kolejny koń – Uberleben (Mirco Demuro), którego kupiłam na drugie i trzecie miejsce. Byłam bardzo podekscytowana. Wszystko układało się idealnie! Aż tu nagle zza Sodashi wyłonił się Christophe Lemaire ze swoją partnerką Satono Reinas, którzy od samego początku wyścigu podążali za faworytką. Meikei Yell i Yoka Yoka osłabły, a główny pojedynek o zwycięstwo toczył się już tylko między Sodashi i Satonoreinas. Obie klacze dobiegły do mety niemalże w tym samym czasie.

Sprawne oko było w stanie dostrzec jednak, że to Sodashi wygrała. Sodashi – Satono Reinas – Uberleben! Trafiłam! Zanim zaczęłam się cieszyć, postanowiłam poczekać na oficjalny werdykt. Przed werdyktem było jednak widać uśmiech na twarzy dżokeja Hayato Yoshidy, który zaczął już przyjmować gratulacje. Po chwili na tablicy pojawił się napis „potwierdzone” z Sodashi na pierwszym miejscu. Udało się! Biała klaczka zwyciężyła, a ja razem z nią!

Hanshin Juvenile Fillies był dla mnie wyjątkowym wyścigiem, w którym bardzo chciałam trafić z dwóch powodów. Po pierwsze, udało mi się to w zeszłym roku, przy okazji czego poznałam jedną z moich ulubionych teraz klaczek – Resistencię. Po drugie, jestem wielką fanką Sodashi i wzięłam sobie za punkt honoru, że trafię w tym wyjątkowym dla niej wyścigu. Udało się i jestem bardzo z nas dumna :D.

Swoją drogą, na moje 40 kombinacji trójki wydałam 140 złotych, a zakład Sodashi-Satono Reinas-Uberleben wyniósł ostatecznie około 600 złotych, więc moja wygrana kwalifikuje się jako sukces! :p. Co więcej, po tym wyścigu, udało mi się nagle od niechcenia trafić jeszcze w dwóch kolejnych! Dzięki czemu zakończyłam dzień z 735 złotymi na koncie! To był dobry dzień ^^.

Tak mnie ten mój sukces zmotywował, że postanowiłam zwyciężyć również za tydzień! Tym razem w wyścigu 2letnich ogierów :D. Nie będę zanudzać was wielkimi analizami i pozostawię je dla siebie :p. Może uda mi się napisać tu coś ciekawszego! Oprócz tego podejmuję również wyzwanie w jeszcze jednym, ale sobotnim wyścigu, w którym będzie brała udział jedna z moich ulubienic Intermission (Deep Impact, Lei Carla po King Kamehameha). Biorę się za analizy!

Do następnego wpisu ❤