No i po tegorocznym Japan Cup. Większość zainteresowanych już na pewno oglądało gonitwę lub zna wyniki, więc nie będzie żadnym spoilerem, jeśli zdradzę je w tym akapicie. Almond Eye udowodniła, że jest bezsprzecznie najsilniejszym japońskim koniem. Contrail ma przechlapane, bo chociaż nawet jeśli zostanie najsilniejszym japońskim koniem, to będzie mu się do końca wypominało, że z Almond Eye jednak przegrał. No a Daring Tact swoim trzecim miejscem nie tylko udowodniła, że jest świetnym koniem, który nie boi się walczyć z o wiele bardziej doświadczonymi od siebie rywalami, ale również zepsuła mój zakład przybiegając jako trzecia. Czas na moje podsumowanie wyścigu. Na początek zapraszam do obejrzenia całości:
Wszystko zaczęło się tym, że nasz gość zza granicy Way to Paris (8), za nic w świecie nie chciał wejść do bramki. Najprawdopodobniej spodziewano się takich problemów, dlatego chociaż startował z numerem 8, to do bramki wchodził jako pierwszy. Ostatecznie zajęło mu to jakieś 6 minut. Już wtedy można było się domyślić, że nie pobiegnie najlepiej.
Świetnie wystartowała bohaterka dnia – Almond Eye (2), a zaraz zza niej wyłonił się Kiseki (4) i zaczął biec przed siebie z całych sił. Po jakimś czasie tak bardzo oddalił się od wszystkich, że zaczęłam wierzyć, że uda mu zostać w pierwszej trójce. Bardzo podobało mi się to co zrobili dżokej Suguru Hamanaka i Kiseki, ponieważ chociaż taka taktyka biegu nie miała prawie żadnych szans dać Kisekiemu zwycięstwa, to pokazał on bieg w swoim „szalonym” stylu, taki, jaki lubię najbardziej. To właśnie prawdziwy nieobliczalny Kiseki :D. Warto zauważyć również, że takim zachowaniem zbudował on rytm całego wyścigu i gdyby nie on, być może inaczej by się to wszystko potoczyło. Almond Eye sporo mu zawdzięcza. Kiseki ostatecznie zajął dobre jak na taką ucieczkę, ósme miejsce.
Zaraz po starcie na przód wysunął się również nasz kochany i doświadczony Yoshio (14), który nie miał szans w tej gonitwie, ale wiele osób mu szczerze kibicowało. Jego właściciel jakiś czas temu zginął, a podobno zawsze chciał, żeby Yoshio wystartował w Japan Cup. Ta historia poruszyła wielu kibiców i dzięki temu Yoshio nie był ostatni na liście faworytów. Sama kupiłam na niego zakład :D. Silni rywale byli jednak bezlitośni i Yoshio zajął miejsce piętnaste. Start miał jednak efektowny!
Świetnie wystartował również Taurus Gemini (numer 9), który był ostatni na miejscu faworytów, ale świetnie prezentował się na padoku. Kiedy widziałam jak biegnie obok Yoshio, przeszło mi przez myśl, że może akurat coś z tego będzie. Ostatecznie był czternasty :p.
Dobrą pozycje od samego początku zajmował również ogier Glory Vase (15), na którego bardzo liczyłam i który według mnie pobiegł fenomenalnie. Tak jak pisałam w jednej z poprzednich notek, dżokej dosiadający pięciolatka – Yuga Kawada, ma świetny sezon i chociaż często zdarza się tak, że ostatecznie nie zajmuje on miejsca na podium, to jednak taktyka jaką obiera jest bezbłędna. Tak było i tym razem. Na ostatniej prostej zdawało się, że może jednak tym razem na to podium wskoczyć. Niestety Glory Vase zabrakło sił i został wyprzedzony przez inne konie. Moim zdaniem bieg tej dwójki zasługuje na wielką pochwałę.
Daring Tact (5) i Contrail (6) przez większość wyścigu trzymali się neutralnie środka, oszczędzając energię na ostatnią prostą, a na samym końcu biegli sobie Makahiki (12) – moja wielka nadzieja, która niestety nie dobiegła do pierwszej trójki, ale nie można mu też zarzucić, że pobiegł źle. Obok niego You Can Smile (13), który nie popisał się zbytnio w tym biegu, oraz zgodnie z przewidywaniami kiepsko radzący sobie Way to Paris (8).
Na ostatnim zakręcie Contrail ruszył do przodu. Oho, widziałam już w głowie scenariusz, w którym Contrail dogania Kisekiego, wyprzedza go, na trzecie miejsce dobiega Glory Vase, a ja trafiam trójkę i wide i świętuję. Niestety… chociaż Contrail był już coraz bliżej i faktycznie zapowiadało się, że Glory Vase uda się dobiec do pierwszej trójki, to widać było, że Kiseki powoli słabnie i długo już tak nie pociągnie. W tym momencie ruszyła też Almond Eye. Ah, jak lekko jej to szło. Nie minęła chwila, a była na prowadzeniu. Kiseki spadł, a Contrail ścigał się przez chwile na jednej linii z Glory Vase. Szczerze mówiąc odpowiadałby mi i taki scenariusz.
Glory Vase niestety zmęczył się i nie dał rady. Pojawiło się dwóch nowych kandydatów na trzecie miejsce – 3latka Daring Tact, oraz Curren Bouquetd’or, której również kibicowałam. Modliłam się, żeby to ona była trzecia, bo z kupna Daring Tact zrezygnowałam.
Wyścig zakończył się. Pierwsze miejsce Almond Eye, drugie Contrail, a trzecie? Wszyscy czekali na oficjalne ogłoszenie, bo zdawało się, że Daring Tact i Curren Bouquetd’or dobiegły prawie w tym samym momencie. Ja mam całkiem dobre oko do tych spraw i od razu wiedziałam, że nie ma się co łudzić. Przegrałam!
No i takim to sposobem Japan Cup 2020 zakończyło się wynikiem najgorszym z możliwych dla fanów kupujących zakłady, ponieważ był to zakład ze wszystkich możliwych najtańszy. 1, 2 i 3 miejsce należały kolejno do 1, 2 i 3 konia z listy faworytów. Myślę, że każdy kto kupował zakład gdzieś z tyłu głowy domyślał się, że tak może się to skończyć, ale po prostu nikt nie chciał w to wierzyć i większość osób, która tego dnia nie trafiła, nie trafiła właśnie z tego powodu – „po co komu taki tani zakład, powalczmy o wiecej!”. W ten sposób myślałam i ja, decydując się ostatecznie na pominięcie Daring Tact.
W mojej notce z typami, napisałam, że kupuję trójkę tylko z Contrail na pierwszym miejscu. Ostatecznie kupiłam też z Almond Eye i moje niewinne 16 zakładów zmieniło się w 40…(dodałam też jeszcze jednego konia na miejsce trzecie). Mój zakład wide Contrail z Kisekim również nie wypalił. Ostatecznie przegrałam wszystko :D. Ale nie żałuję, że zaryzykowałam. Trzeba mierzyć wysoko! :p Swoją drogą trójka wyniosła około 48 złotych (jeden zakład to 3.60), a ja na ten wyścig wydałam 250 złotych. Stówkę zostawiłam sobie na ostatnią gonitwę tego dnia, ale tam też przegrałam :p. Ostatecznie jestem na minusie… Odbiję sobie w przyszły weekend!!!
Co tu dużo mówić, świetny wyścig na świetny poziomie. Wynik może i nudny, ale zgodny z umiejętnościami koni. Dla Almond Eye była to aż dziewiąta zwycięska gonitwa G1 i jednocześnie też ostatnia w jej życiu. Nazajutrz po wyścigu, fani zaczęli zastanawiać się, kto byłby najlepszym tatą dla przyszłego dziecka Almond Eye – to aktualnie temat numer jeden.
A na koniec news dnia. Utarg z Japan Cup 2020 (tylko z jednego wyścigu!) wyniósł uwaga… 980 000 000 złotych… czyli prawie miliard! Jakieś 115 razy więcej niż cały nasz roczny budżet na nagrody :p. Płynie z tego jedna nauka dla naszych polskich wyścigów. Musimy bardziej skupić się na fanach i zrobieniu z wyścigów konnych fajnej i przystępnej zabawy dla graczy, dzięki czemu nasze wyścigi mogłyby się zacząć utrzymywać z utargu i rozwijać (obyłoby się wtedy bez sponsorów). Sprawny system kupowania zakładów, szczegółowe bazy danych, dobra promocja i przede wszystkim ciekawszy program wyścigowy i studio z ciekawą i przystępną transmisją. Uważam, że skończenie z niepotrzebnym patosem przyniosło by wiele dobrego, a no i proponowałabym mniej skupiania się na właścicielach koni, a bardziej na samych koniach i dżokejach. Pokazywanie wyścigów konnych jako zabawy dla elit nic nam dobrego nie przyniesie. Mamy wiele rzeczy do poprawy i fajnie jakby się ktoś tym wszystkim zajął w tę przerwę między sezonami :p.
Do zobaczenia w następnej notce!