3latka po Deep Impact – Snowfall, zwycięża Epsom Oaks o 16 długości

Wspaniałe wieści dla świata japońskich wyścigów konnych. Deep Impact, który zmarł w 2019, zdążył pozostawić po sobie prawdziwy skarb. Mowa o świeżo-upieczonej oaksistce z Epsom – Snowfall (Deep Impact, Best In The World po Galileo), która w duecie z Frankie’m Dettorim w sensacyjny sposób pokonała 13 rywalek, zostawiając najlepszą z nich o 16 długości w tyle.

Snowfall i Frankie zwyciężają Epsom Oaks 2021

Snowfall biegała już wcześniej i nie były to wyniki, które zapowiadałyby tak niesamowity występ w Oaks. Do tej pory wzięła udział w dziewięciu gonitwach, z czego wygrała trzy. W Oaks była na trzecim miejscu na liście faworytek. Coś jednak musiało być na rzeczy, skoro jazdę w Oaks zaproponowano najlepszemu dżokejowi na świecie – Frankiemu Dettoriemu. W wywiadzie udzielonym zaraz po zakończeniu wyścigu, Frankie powiedział, że jeszcze nigdy tak łatwo nie udało mu się wygrać, a wygrywał już wiele razy. Snowfall musi być więc koniem wyjątkowym i chociaż ma angielskich właścicieli i trenowana jest w Anglii, pochodzi z japońskiej hodowli Northern Farm i jest córką największej legendy japońskich wyścigów. Japończycy pękają właśnie z dumy!

Po swoim wspaniałym występie Snowfall w błyskawicznym tempie znalazła się na pierwszym miejscu faworytów do zwycięstwa w tegorocznym Prix de l’Arc de Triomphe.

Galileo Impact

Na koniec kilka słów o pochodzeniu Snowfall. To, że konie po Deep Impact świetnie radzą sobie w Japonii wiedzą wszyscy. Jak zaznaczyłam wyżej, mama Snowfall jest córką Galileo, a Galileo co ciekawe, już tak dobrze w Japonii nie biega. Co więcej, mamy tu konie z bardzo podobnym rodowodem (Deep Impact+Galileo), które radzą sobie bardzo przeciętnie – japońskie warunki im nie sprzyjają. Jak udowodniła nam dziś Snowfall, kombinacja ta może okazać się zabójczo dobra na torach europejskich, dlatego warto byłoby zastanowić się nad kupnem takiego konia do Polski. Deep Impact już nie ma, więc nowego konia już nie kupimy. Jest jednak wiele koni, które jak już mówiłam, w Japonii radzą sobie przeciętnie, a które z pewnością zostałyby nam odsprzedane np. jako przyszli ojcowie naszych koników. Uważam osobiście, że mogłaby być to niezła rewolucja dla naszych wyścigów. Jest tu na przykład taki konik Galileo Impact (Deep Impact, Galileo Always po Galileo), z którego się w sumie czasem podśmiewywałam, bo nosi tak nadmuchane imię po dwóch legendarnych koniach, a sam jest konikiem bardzo przeciętnym (jego największe osiągnięcia to dwa trzecie miejsca). Dziś oficjalnie przestałam się z niego podśmiewywać! Jestem pewna, że w Europie byłby świetnym koniem.