Moi drodzy, w końcu się udało! Trafiłam konkretną sumę w zakładzie :D. Jestem bardzo szczęśliwa, ale nie tylko z tych pieniędzy. Przede wszystkim jestem bardzo dumna z konia, dzięki któremu mi się to udało. Zapraszam do krótkiej i wesołej notki na ten temat!
Dwie notki temu, pisałam o tym, że konik Karate (To the Glory, Lady no Punch po French Deputy), którego obserwuję od dawna, zwyciężył w gonitwie Wakashio Stakes, a ja trafiłam niezły zakład. Pięciolatek mógł dzięki temu wziąć udział w niedzielnym Tokyo Shimbun Hai, który jest wyścigiem G3. Mimo że Karate miał za sobą dwa zwycięstwa z rzędu, nie był brany pod uwagę jako główny kandydat do zwycięstwa. Specjaliści mówili, że po pierwsze jest za stary na takie nagłe zwycięstwa, a po drugie te dwa poprzednie zwycięstwa były na innym torze wyścigowym, dlatego nie mają tutaj znaczenia. Oprócz tego, konik nie był brany na poważnie również ze względu na swoje imię – Karate nie kojarzy się nikomu z imieniem zwycięzcy. Brzmi trochę jak nadane dla żartu (warto wspomnieć, że ojciec właściciela Karate był znany z nadawania swoim koniom zabawnych imion. Jednym z nich był np. Bikkuri Shita Na Mou, co można w wolnym tłumaczeniu przełożyć jako „przestraszyłem się!” :p. Prawdopodobnie syn odziedziczył luz i poczucie humoru po sławnym tacie).
Ja jednak mimo wszystko wierzyłam, lub po prostu chciałam wierzyć w mojego ulubieńca. Co więcej, mój chłopak, który zna się na koniach wiele lepiej niż ja, po przeanalizowaniu danych wszystkich uczestników wyścigu uznał, że nie ma innej opcji – Karate wygra tę gonitwę. Pomyślałam sobie, że to moja szansa i postawie trochę więcej niż zwykle na samo zwycięstwo Karate. W planach było postawienie 350 zł, ale koniec końców wymyśliłam, że kupię kilka trójek i na zwycięstwo zostało mi około 200 zł. Na kilka minut przed rozpoczęciem gonitwy, popularność mojego ulubieńca wynosiła x11 (był piąty na liście faworytów). EMOCJE SIĘGAŁY ZENITU :p.
Konie wystartowały. Karate jak zwykle zajął dobrą pozycję – gdzieś w okolicy czwartego miejsca. Świetnie wystartował też jeden z faworytów, dosiadany przez francuskiego dżokeja Lemaira – czterolatek Triple Ace (Shamardal, Triple Pirouette po Sunday Silence) – numer 12, którego ja swoją drogą nie wzięłam pod uwagę nawet przy trójce (za radą chłopaka). Zaraz obok Karate biegł również główny faworyt – Vin de Garde (Deep Impact, Sukia po Motivator) – numer 13. Zapowiadało się poważnie, ale Karate nie wydawał się tym przejmować. Biegł pewny siebie. Na ostatniej prostej wydarzyło się coś co zaparło mi dech w piersiach :D. Karate został otoczony przez inne konie i przez chwilę myślałam, że nie da sobie rady i nie wydostanie się. Całe szczęście pięknie udało mu się z tego wyjść i w sumie nawet przez chwile nie wyglądał na zakłopotanego. Z lekkością wyminął konia biegnącego przed nim. Ale tutaj nie koniec emocji! Ostatnie kilkanaście metrów przyniosły kolejną przeszkodę. Z tłumu koni wydostał się również niepozorny Catedral (Heart’s Cry, Abyla po Rock of Gibraltar) – numer 4, który na liście faworytów był dopiero dwunasty. Ostatni pojedynek rozegrał się między Karate i Catedral. Karate był jednak silniejszy i to on zwyciężył, a razem z nim młody 20letni dżokej Akira Sugawara, który poprowadził ogiera po mistrzowsku. Po jego radosnej reakcji na koniec, możemy wywnioskować, że wiele to dla niego znaczyło. Był to dla niego bowiem pierwszy wygrany wyścig grupowy. W wywiadzie po wyścigu mówił, że jest tak szczęśliwy, że aż nie wie sam co ma powiedzieć. Nie mogę się już doczekać kolejnych startów tej dwójki. Tym razem będzie to z pewnością wyścig G1. Trzymam kciuki!
Wyścig możecie zobaczyć poniżej. Karate – numer 10 i kolor żółty. Catedral – numer 4 i kolor czarny. Shadow Diva (klaczka, która zajęła miejsce trzecie) – numer 11 i kolor zielony.
Karate został po tym wyścigu moim oficjalnym idolem. Jego zwycięstwo inspiruje, ponieważ ma on już 5 lat, a dopiero teraz osiągnął swój pierwszy poważny sukces i wszystko przed nim. Także moi drodzy, nie załamujemy się tylko walczymy o swoje marzenia, bez względu na wiek :D.
Ja swoją drogą zakończyłam dzień z 2300 złotymi na koncie. Dobry humor mam do dziś :D. Oby dobra passa towarzyszyła mi również w weekend nadchodzący. Mam już nawet kandydata na mój główny zakład – klaczka Reframe, o której wiele razy tu wspominałam. Pamiętacie może jej sławny debiut, gdzie skręciła mocno w prawo a i tak wygrała. Reframe ciężko pracowała nad tym, żeby pozbyć się złego nawyku. Efekty zobaczymy już w niedzielę podczas głównej gonitwy dnia! Do zobaczenia ❤